Na Wyspach doszło ostatnio do ostrych niedoborów pomidorów, papryki, ogórków i sałaty, sprowadzanych dotąd z Maroka i Hiszpanii. Powodem były kaprysy pogody. W styczniu brytyjski import świeżych warzyw wyniósł 266 273 tony, najmniej w tym miesiącu od 2010 r., gdy wtedy liczba ludności byłą mniejsza o 7 proc. niż dziś - pisze Reuter. Rodzima produkcja będzie w tym roku rekordowo niska, bo droga energia zniechęca rolników do upraw pod szkłem.
Firma badania rynku Kantar podała, że w ciągu 4 tygodni do 19 marca wzrost cen świeżych warzyw wyniósł rekordowe 17,5 proc. Wiele brytyjskich sklepów kupuje ich mniej, bo rozumie, że klientów na nie nie stać. Pojawił się więc problem, jaka przyszłość czeka brytyjskich hodowców warzyw. Jack Ward z branżowej organizacji plantatorów BGA stwierdził, że jest granica tego, jak długo mogą produkować ze stratami.
Rolnicy, ich organizacje, właściciele sklepów ostrzegają, że wystąpią większe braki warzyw, obejmą też zapewne rodzime pory, kalafiory i marchew z powodu mrozów w zimie i suszy latem. W marcu wielka Brytania sprowadza ok. 95 proc. pomidorów, ale ten import maleje do 40 proc. od czerwca do września.
Trudności w imporcie obnażyły słabe strony brytyjskiego rolnictwa. Lee Stiles z organizacji hodowców warzyw z Lea Valley, którzy dostarczają trzy czwarte krajowych ogórków i papryki poinformował, że do marca połowa z nich niczego nie posiała, a 10 proc. członków odeszło z branży w ubiegłym roku. Sadownicy też alarmują, że nie sadzi się dość jabłoni i grusz, aby utrzymać tę samą wielkość sadów.
- Istnieje realna groźba, że puste półki sklepowe staną się zjawiskiem, powszednim - stwierdziła Minette Batters, szefowa Krajowego Związku Rolników NFU. Jej organizacja spodziewa się w tym roku najmniejszych zbiorów warzyw od 1985 r., od kiedy istnieją dane statystyczne. Od miesięcy ostrzegała przed wykluczeniem plantatorów warzyw z rządowego planu pomocy w pokrywaniu części kosztów energii.