Polski rynek handlowy kurczy się od lat, GUS podał właśnie, że w 2018 r. zamknięto ok. 15 tys. sklepów, a ich liczba wynosi wciąż niemal 340 tys. Jednak negatywny trend rozkłada się bardzo nierówno, i o ile w gęsto zaludnionych regionach raczej nie ma problemu ze zrobieniem przynajmniej spożywczych zakupów, o tyle są już w Polsce także takie, gdzie trzeba się z tym liczyć.
W skali kraju na jeden sklep przypada 113 osób, co oznacza wzrost o 5 osób w porównaniu do 2017 r. Jednak w warmińsko-mazurskim jedna placówka przypada już na 123 osoby, a w podkarpackim na 135. W zdecydowanej większości regionów nasycenie sklepami spadło. Co ciekawe, największy wzrost liczby osób na placówkę handlową widać w województwie pomorskim, uważanym jednak za region rozwijający się i dość zamożny.
Czytaj także: Niedziele handlowe 2019. W te niedziele będzie można zrobić zakupy w 2019 roku
Gdzie na zakupy
– Handlowcy otwierają nowe sklepy w przede wszystkim miejscach, gdzie mają zapewniony duży ruch i lokalną populację o odpowiednio wysokiej zamożności. Dlatego nie ma co się dziwić, że pewne tereny nie są dla nich wystarczająco atrakcyjne – mówi Maciej Ptaszyński, dyrektor generalny Polskiej Izby Handlu. – Nawet w mniejszych miasteczkach widać inną ofertę, wynikającą także z trybu życia i potrzeb konsumentów, znacznie mniej niż w dużych miastach jest tam choćby sklepów convenience. Pojawiają się tam z kolei inne rozwiązania, choćby mobilne – dodaje.