Na koniec roku w całej administracji publicznej pracowało ok. 444 tys. osób. To o 1,3 proc. (5,6 tys. osób) więcej niż na koniec 2013 r. – wynika z ostatnich danych Głównego Urzędu Statystycznego. W ciągu pięciu lat przybyło nam prawie 16 tys. urzędników.
Ale trzeba podkreślić, że takie zwyżki to przede wszystkim efekt polityki zatrudnienia prowadzonej przez samorządy. O ile jeszcze w 2013 r. gminy czy miasta przymuszone słabymi dochodami z podatków trzymały rozrost administracji w ryzach, o tyle w 2014 r. tego ekonomicznego hamulca już zabrakło. Liczba pracujących wzrosła o 2,7 proc., do 260,7 tys. osób ( to o ok. 18 tys. więcej niż na koniec 2009 r.).
Samorządowcy tłumaczą to coraz większą liczbą zadań do wykonania. Przykładowo: w 2014 r. na gminy został nałożony obowiązek wyposażania szkół w podręczniki, a na urzędy marszałkowskie – prowadzenia rejestru przedsiębiorców prowadzących obrót opakowaniami (w tym także firm wprowadzających na rynek towary w opakowaniach).
Lokalne urzędy płacą swoim pracownikom coraz lepiej. Średnia płaca w 2014 r. wyniosła tu już prawie 4,2 tys. zł, czyli o 5,3 proc. więcej niż w 2013 r. i o ponad 20 proc. więcej niż w 2009 r.
Zupełnie inaczej sprawa wygląda w administracji centralnej, np. ministerstwach, urzędach skarbowych, agencjach i państwowych funduszach. Tu liczba pracujących spadła w ostatnim roku o 1,15 tys. (o 0,6 proc.), do 182,3 tys. osób. To nawet o prawie 2,4 tys. osób mniej niż w 2009 r.