„Przedwczesne zacieśnienie polityki gospodarczej w sytuacji, gdy najbardziej dotknięte kryzysem gospodarki są wciąż bardzo kruche, może spotęgować rozbieżności między krajami UE" – powiedziała na początku tygodnia w Parlamencie Europejskim dyrektor zarządzająca Międzynarodowego Funduszu Walutowego Kristalina Georgiewa.
Takie zróżnicowanie koniunktury pomiędzy krajami członkowskimi będzie komplikowało politykę gospodarczą – w szczególności pieniężną – w przyszłości i może skruszyć europejską solidarność, którą pandemia zwiększyła. Stąd przed zbyt szybkim wycofaniem bodźców fiskalnych UE ostrzegali w ostatnim czasie także ekonomiści OECD i ONZ. Komentatorzy „Financial Timesa" w poniedziałkowym wydaniu zaapelowali zaś do europejskich rządów, aby – tak jak administracja Joe Bidena – „poszły na całego" i nie szczędziły środków na rozruszanie gospodarek.
Ryzyko, że Europa popełni ten sam błąd, co po kryzysie sprzed ponad dekady, gdy zbyt szybko przystąpiła do polityki oszczędności (ang. austerity), uwypukliła właśnie dyskusja, która toczy się na ten temat w USA. Administracja Bidena dąży do uruchomienia w tym roku pakietu stymulacyjnego o wartości niemal 2 bln dol. Część ekonomistów, w tym takich, którzy dotąd stale opowiadali się za łagodniejszą polityką fiskalną, uważa, że takie wydatki doprowadzą do przegrzania amerykańskiej gospodarki. Jak tłumaczą, wzrost popytu, który będzie następstwem pakietu oraz wydawania przez konsumentów i firmy skumulowanych w 2020 r. oszczędności, przekroczy wielkość tzw. luki popytowej. Tak ekonomiści określają różnicę między aktualnym poziomem aktywności w gospodarce, a tym, jaki jest możliwy do osiągnięcia przy pełnym wykorzystaniu czynników produkcji. Zwolennicy agresywnej polityki fiskalnej dowodzą, że tej luki nie można precyzyjnie szacować, a doświadczenia ostatnich lat sugerują, że jest znacznie większa, niż się wydaje.

Zasypywanie luki
Jak by jednak nie liczyć, w Europie luka popytowa jest większa niż w USA, a polityka fiskalna jest mniej ekspansywna. Ze styczniowych prognoz Komisji Europejskiej wynika, że PKB UE na koniec br. będzie o niemal 6 proc. mniejszy, niż można było oczekiwać w scenariuszu bez pandemii. Przy tym w Niemczech tak liczona luka popytowa wyniesie nieco ponad 4 proc., we Francji około 5,6 proc., a w Hiszpanii aż 9 proc. Także Polska, w świetle prognoz KE, będzie miała ponadprzeciętną lukę popytową, przekraczającą 6 proc. W przypadku tych krajów, które przed wybuchem pandemii nie wykorzystywały w pełni swojego potencjału, te szacunki są zapewne zbyt ostrożne. Ekonomiści z banku Goldman Sachs wyliczali niedawno, że w Hiszpanii PKB może być nawet o 14 proc. poniżej poziomu potencjalnego.