Złośliwi mówią, że Hillary Clinton na ostatnim przesłuchaniu przez FBI musiała odpowiedzieć na więcej pytań, niż w trakcie wszystkich konferencji prasowych w tej kampanii wyborczej. Przesłuchanie to dotyczyło poważnego złamania przez nią przepisów bezpieczeństwa - trzymania maili, które otrzymywała gdy była sekretarzem stanu, w tym wielu wiadomości z klauzulą "tajne", na słabo zabezpieczonym prywatnym serwerze. Choć teoretycznie mogło kosztować to ją więzienie, to FBI uznało to tylko za niedopatrzenie. Zanim agenci federalni przesłuchali byłą pierwszą damę, jej mąż Bill odbył poufne spotkanie z prokurator generalną Lorettą Lynch. Department Sprawiedliwości wniósł zaś do sądu wniosek o to, by mógł opóźnić o 27 miesięcy ujawnienie maili jakie Hillary Clinton wymieniała z ludźmi związanymi z Fundacją Clintona. Być może wniosek ten jest bezprzedmiotowy - od dawna chodzą pogłoski, że w posiadaniu tych maili są rosyjscy hakerzy. Jeśli Hillary zostanie prezydentem, wiedza w nich zawarta może zostać wykorzystana do szantażu.
Wielka Orkiestra Clintonowej Pomocy
Prezydencka Fundacja Williama J. Clintona była początkowo skromnym funduszem zbierającym pieniądze na prezydencką bibliotkę w Arkansas. Przekształciła się w Fundację Clintona gromadzącą fundusze na pomoc ofiarom klęsk żywiołowych oraz epidemii na całym świecie a od 2015 r. działa jako Fundacja Billa, Hillary i Chelsea Clintonów. - Wygląda na to, że służy ona głównie jako prywatna skarbonka Clintonów - twierdzi Jerome Corsi, autor poświęconej Fundacji książki "Partners in crime". W jego publikacji opisano m.in. jak pieniądzmi z fundacji opłacano koszty prawne związane z ze skandalami seksualnymi Billa oraz aferą Whitewater (skandalem finansowym z lat 80-tych z którym wiązano małżeństwo Clintonów) czy też pobyt prezydenckiej córki Chelsea w hotelu na Karaibach warty 34 tys. dol. za noc.
- Od 2001 r. Fundacja Clintona działa bez audytu, więc trudno o precyzyjne dane, ale nieprawidłowości z nią związane idą w setki milionów dolarów, w tym ponad 200 mln dol. poszło na osobiste wzbogacenie Clintonów i cele polityczne - wskazuje Charles Ortel, inwestor z Wall Street, który przed kryzysem finansowym doszukał się nieprawidłowości w AIG. Ortel przez 15 miesięcy badał dokumenty Fundacji i odkrył m.in., że podawane przez nią sumy wpłat nie zgadzają się z tym, co deklarowali wpłacający. Jego zdaniem Fundacja rozkradła m.in. dużą część pieniędzy mających trafić do ofiar trzęsienia ziemi w Indiach. - Clintonowie uważają, że żadna katastrofa naturalna nie powinna się zmarnować - wyzłośliwia się Ortel.
Fundacja przyjmowała też datki od obcych rządów. I to w czasie, gdy Hillary Clinton była szefową amerykańskiej dyplomacji. Departament Stanu w latach 2010-2012 (a więc przez część rządów Hillary) zatwierdził warte 316 mld dol. kontrakty sprzedaży broni dla 20 krajów, które wpłacały pieniądze na Fundację Clintona. Wśród tych dawców znalazły się m.in. Arabia Saudyjska, Kuwejt, ZEA, Algieria i Oman. I tak np. w 2011 r. Departament Stanu zatwierdził warty 29 mld dol. kontrakt zawarty z Arabią Saudyjską przez konsorcjum, któremu przewodził Boeing. Arabia Saudyjska wpłaciła wcześniej na Fundację około 10 mln dol. a Boeing na dwa miesiące przed finalizacją umowy 900 tys. dol. Na Fundację wpłacali nie tylko sojusznicy USA. I tak np. od 1 mln dol. do 5 mln dol. podarował Issam Fares, były libański wicepremier wspierający terrorystyczną organizację Hezbollah.
Co najmniej 135 mln dol. przekazał na Fundację Clintonów kanadyjski biznesmen Frank Giustra, właściciel spółki górniczej Uranium One. Bill Clinton poleciał z nim do Kazachstanu, na spotkanie z prezydentem Nursułtanem Nazarbajewem. Wkrótce potem kazachskie władze przyznały Uranium One lukratywne koncesje na wydobycie uranu. W latach 2009 - 2013 była ona stopniowo przejmowana przez rosyjski państwowy koncern Rosatom. Przejęcie te zostało zatwierdzone przez rząd USA, choć eksperci wskazywali, że w ten sposób Rosja wejdzie w ten sposób w posiadanie 20 proc. amerykańskich złóż uranu. W ciągu kilku miesięcy przed zatwierdzeniem transakcji przez Departament Stanu, akcjonariusze Uranium One wpłacili na Fundację Clintona łącznie 145 mln dol.