Wyczekiwany debiut giełdowy Facebooka nie przyniósł takiego wzrostu cen jego akcji, jakie pierwszego dnia notowań osiągnęły LinkedIn czy Groupon. Ale i tak przeszedł do historii jako największa taka transakcja w historii branży technologicznej.
Handel akcjami portalu społecznościowego opóźnił się i zaczął od ceny 42 dol. To o 10,5 proc. powyżej ich ceny emisyjnej (38 dol.). Potem zwyżka topniała, podczas gdy analitycy liczyli, że osiągnie ona 50 dol. – Z rynkowego punktu widzenia spółka była dobrze wyceniona, bo udało się za nią uzyskać pełną cenę – mówi jednak Łukasz Wejchert, były szef Onetu, który obecnie pracuje nad stworzeniem własnej grupy inwestycyjnej.
Liczona po emisyjnej cenie akcji wycena Facebooka sięgnęła 104 mld dol. Według Dealogic to rekord dla spółki wchodzącej na giełdę w USA. Na drugie miejsce spadł kurierski gigant UPS, który w dniu debiutu w 1999 r. wart był 67 mld dol. – Jeśli inwestycje giełdowe to coś pomiędzy oszczędzaniem a hazardem, to w tym przypadku znajdujemy się niebezpiecznie blisko hazardu – ocenia Tomasz Jażdżyński, prezes GG Network w Polsce (właściciel komunikatora Gadu-Gadu).
Zdaniem Marcina Przasnyskiego, wydawcy StockWatch.pl, na debiut Facebooka trzeba patrzeć jak na happening. – To jest eksperyment, jakiego jeszcze na rynku nie było – mówi. Mimo to długoterminowe perspektywy firmy Marka Zuckerberga budzą wątpliwości.
Akcje spółek internetowych, które weszły na amerykańskie giełdy od początku 2011 r. – było ich 31, w tym wspomniane Groupon i LinkedIn – pierwszego dnia notowań zyskały średnio 34 proc. względem ceny emisyjnej. Ale do czwartkowej sesji zwyżka ta stopniała do 8 proc. Przy tym rynkowa wartość aż 16 spośród tych firm była niższa niż w dniu debiutu. A żadna z nich nie była wyceniana (w ujęciu nominalnym) tak wysoko jak Facebook. – Żeby ta wycena miała sens, zysk Facebooka musiałby za cztery lata wynosić 6 mld dol. A jeśli oczekujemy zysku z inwestycji w tym okresie na poziomie 50 proc., zysk spółki musiałby sięgnąć ok. 9 mld dol. Według mnie to bardzo mało prawdopodobne – mówi Tomasz Jażdżyński.