Warszawski indeks WIG przez minione 12 miesięcy wzrósł mniej niż wskaźniki wielu rynków rozwiniętych. Zyskał w tym czasie o ok. 6 proc., podczas gdy nowojorski Dow Jones Industrial zyskał około 21 proc., a frankfurcki DAX prawie 29 proc. Jednocześnie złoty jest dosyć mocny wobec euro (w środę po południu za unijną walutę płacono 4,07 zł), a popyt na polskie obligacje rządowe jest duży. Rentowność naszych dziesięciolatek wynosiła wczoraj po południu 4,9 proc.
Czym wytłumaczyć to, że stagnacji na giełdzie towarzyszy duże zainteresowanie inwestorów polskim rynkiem długu? Raczej nie sytuacją ekonomiczną Polski. Nasza gospodarka wprawdzie zwalnia, ale wciąż rozwija się szybciej niż wielu państw strefy euro. Prognozy Międzynarodowego Funduszu Walutowego mówią np., że PKB Niemiec wzrośnie w tym roku o 0,6 proc., a Polski o 2,6 proc.
Analitycy tłumaczą więc niewielki wzrost indeksu WIG przez ostatnie 12 miesięcy głównie ogólną ucieczką inwestorów z rynków wschodzących na rozwinięte. Dlaczego więc ta ucieczka nie objęła polskich obligacji? – Amerykańskie i niemieckie papiery rządowe nie dają teraz zarobić. Gdy inwestorzy mają do wyboru polski i hiszpański czy włoski dług, wybierają polski. Jest on bezpieczniejszy od hiszpańskiego i włoskiego, a różnica między rentownościami nie jest na tyle duża, by polskie obligacje przestały być opłacalne. Obecnie są one bardzo dochodowe dla zagranicznych inwestorów. To sprzyja napływowi kapitału do Polski i przyczynia się do umocnienia złotego – mówi „Rz" Marek Czachor, analityk Erste Group.
Zachowanie inwestorów można tłumaczyć również ich oczekiwaniami wobec polityki pieniężnej. – Rynek nie ocenia, jak sytuacja w Polsce wygląda obecnie, ale stara się przewidzieć, jaka będzie za trzy miesiące czy pół roku. Rada Polityki Pieniężnej nie jest skłonna do obniżek stóp procentowych, mimo że gospodarka zwalnia. Polityka pieniężna w Polsce jest więc relatywnie „ostra" w porównaniu z wieloma innymi krajami Europy czy USA. To sprzyja złotemu czy polskiemu długowi, ale jest niekorzystne dla rynku akcji – wyjaśnia w rozmowie z „Rz" Lars Christensen, główny analityk ds. rynków wschodzących w Danske Banku.
Zachowanie rynków akcji w Polsce i na świecie będzie zdaniem analityków w dużej mierze zależne od działań banków centralnych – od tego, czy amerykański Fed zdecyduje się na dalsze luzowanie polityki pieniężnej i czy Europejski Bank Centralny będzie skupował obligacje państw strefy euro (a jeśli tak, to na jakich warunkach). Zwyżki na światowych giełdach w ostatnich tygodniach to głównie wyraz oczekiwań, że banki podejmą śmiałe działania antykryzysowe.