Bierna postawa graczy sprawiła, że z każdą kolejną godziną przewaga sprzedających na rynku była coraz bardziej przygniatająca. Ostatecznie WIG20 zatrzymał się blisko 2 proc. pod kreską. Tym samym wskaźnik ten niemal z marszu sforsował poziom 1900 pkt i znalazł się na nowych kilkuletnich minimach. Sprzedający rozdawali również karty na większości europejskich rynków akcji, jednak skala przeceny była tam nieporównywalna z tym, co się działo w Warszawie. Wielu inwestorów zapewne jest już myślami przy czwartkowej decyzji Europejskiego Banku Centralnego odnośnie rozszerzenia programu skupu aktywów oraz grudniowym posiedzeniu Rezerwy Federalnej w sprawie stóp procentowych.

Tymczasem o słabości krajowego parkietu zdecydowały głównie czynniki lokalne. Niepewność odnośnie możliwych zmian, jakie mogą zafundować politycy kluczowym sektorom naszego rynku, zachęcała do pozbywania się akcji największych spółek. Największym ciężarem dla krajowych indeksów były przecenione o ponad 7 proc. walory KGHM. Zawód inwestorom sprawili politycy. Ostatecznie zdecydowano, że podatek od wydobycia niektórych kopalin nie zostanie zlikwidowany. Jednym z najsłabszych sektorów z całej giełdowej stawki były banki. Wśród spadkowiczów z WIG20 prym wiódł PKO BP , którego akcje ustanowiły nowe kilkuletni dołek cenowy taniejąc w środę o 3,6 proc. Inwestorzy chętnie pozbywali się także walorów koncernów energetycznych. Przecenie skutecznie oparły się jedynie walory Eurocashu i BZ WBK, Asseco i Synthosu.

Wyprzedaż miała również miejsce w segmencie spółek o mniejszej kapitalizacji. Indeksy średnich i małych firm mWIG40 i sWIG80 na zamknięciu znalazły się odpowiednio 1,5 proc. i 0,76 proc. pod kreską.