Eksplozja Nord Stream: Polacy celowo opóźniali śledztwo w sprawie sabotażu

Według europejskich śledczych pracujących nad sprawą eksplozji Nord Stream polscy urzędnicy unikali współpracy w międzynarodowym dochodzeniu w sprawie sabotażu gazociągu i nie ujawnili potencjalnie kluczowych dowodów – pisze „The Wall Street Journal”.

Publikacja: 08.01.2024 13:23

Polscy urzędnicy unikali współpracy w międzynarodowym dochodzeniu w sprawie sabotażu gazociągu Nord

Polscy urzędnicy unikali współpracy w międzynarodowym dochodzeniu w sprawie sabotażu gazociągu Nord Stream

Foto: PAP/Newscom

Śledczy twierdzą, że polscy urzędnicy opieszale dostarczali informacji i zataili kluczowe dowody dotyczące przemieszczania się rzekomych dywersantów na terenie Polski. Mają teraz nadzieję, że nowy rząd w Warszawie pomoże rzucić światło na atak – pisze dziennik.

Czytaj więcej

Gazowe pomówienia Putina: atak na gazociąg winą Amerykanów, Polaków, Ukraińców

Europejscy śledczy od dawna uważają, że atak został przeprowadzony z Ukrainy przez Polskę. Twierdzą jednak, że brak pełnej współpracy Warszawy utrudnił ustalenie czy atak miał miejsce za wiedzą byłego polskiego rządu, czy też bez niego. Niektórzy wyżsi urzędnicy europejscy twierdzą, że rozważają zwrócenie się do gabinetu Donalda Tuska, nowego premiera Polski, z prośbą o pomoc w zbadaniu największego aktu sabotażu na kontynencie europejskim od czasów II wojny światowej – pisze „The Wall Street Journal”.

Urzędnicy rządu Mateusza Morawieckiego opóźniali śledztwo

Rurociąg Nord Stream łączący Rosję z Niemcami pod Morzem Bałtyckim został wysadzony w powietrze we wrześniu 2022 roku. Wywołało to dodatkową presję na Niemcy i inne kraje, aby uniezależniły się od dostaw rosyjskiego paliwa.

Jakakolwiek sugestia, że Polska, członek NATO, może ukrywać informacje o ataku na sojusznika, może podważyć zaufanie do sojuszu, który stoi przed jednym z największych testów od czasu jego powstania. Dla Moskwy jakiekolwiek zachowanie Polski wskazujące na udział w sabotażu może zostać odebrane jako agresywny akt NATO – uważa WSJ.

Śledczy nie mają dowodów łączących polski rząd z eksplozjami i twierdzą, że nawet gdyby w eksplozję byli zaangażowani niektórzy polscy urzędnicy, mogło to nastąpić bez wiedzy najwyższych władz politycznych. Jednak opieszałe działania polskich urzędników mające na celu utrudnienie śledztwa wzbudzają w nich coraz większe podejrzenia co do roli i motywów Warszawy.

Czytaj więcej

Kreml będzie chciał odszkodowania za wysadzenie gazociągów Nord Stream

Kto odpowiada za zniszczenie Nord Stream

Większość zachodnich urzędników zajmujących się bezpieczeństwem uważa, że za zamachem stoi ukraińska grupa, która działała za zgodą Kijowa lub bez niej. Ukraina zaprzeczyła jakiemukolwiek zaangażowaniu. Rosja z kolei twierdzi, że za atak odpowiadają Stany Zjednoczone, czemu Waszyngton zaprzeczyły.

Kilka dni po objęciu urzędu Donald Tusk zwolnił szefów wszystkich służb wywiadowczych, w tym tych zaangażowanych w śledztwo w sprawie sabotażu Nord Stream. Europejscy urzędnicy mają nadzieję, że zatrzyma on niektórych dyrektorów policji, którzy ich zdaniem mogli znajdować się pod presją polityczną, aby nie współpracowali, ale obecnie mogą być do tego skłonni.

Dochodzenie prowadzone przez Niemcy, Danię i Szwecję wykazało dotychczas, że rurociąg został wysadzony w powietrze przez sześcioosobową załogę, w tym płetwonurków głębinowych, podróżującą jachtem rekreacyjnym o nazwie Andromeda. Według śledczych Andromeda w trakcie swojej podróży zatrzymała się w portach wszystkich trzech krajów, a także w Polsce. Łódź, wynajęta w Niemczech za pośrednictwem polskiej firmy, zawierała ślady tego samego materiału wybuchowego, który znaleziono w podwodnych miejscach eksplozji – stwierdzili.

Czytaj więcej

Kto wysadził Nord Stream?

Kim byli dywersanci w porcie w Kołobrzegu

W polskim porcie bałtyckim w Kołobrzegu załoga spędziła cały dzień. Urzędnik portowy podejrzliwy w stosunku do pięciu mężczyzn i jednej kobiety, z których wszyscy mówili mieszaniną rosyjskiego i ukraińskiego, zaalarmował policję. Według WSJ 19 września polska straż graniczna sprawdziła tożsamość załogi, która okazała paszporty Unii Europejskiej i pozwolono jej kontynuować podróż. Według śledczych załoga wtedy podłożyła drugą część min, które zniszczyły rurociąg. Polskie władze podzieliły się tymi informacjami z europejskimi śledczymi dopiero w marcu tego roku – i zrobiły to dopiero po interwencji niemieckich śledczych. W styczniu Berlin został poinformowany o pobycie jachtu w Polsce przez holenderski wywiad wojskowy, którego informacje pochodziły od kogoś z Ukrainy .

Śledczy twierdzą, że wiele polskich agencji odmówiło udostępnienia europejskim śledczym nagrań przedstawiających podejrzanych zarejestrowanych przez kamery CCTV w czasie, gdy jacht był zacumowany w Kołobrzegu. Śledczy ustalili, że łódź i jej załoga przez cały pobyt w porcie byli objęci podglądem kamer bezpieczeństwa.

Czytaj więcej

Washington Post: Ukraiński oficer koordynował atak na rurociąg Nord Stream

ABW nie chciała pomagać w śledztwie

Najmniej chętni byli do współpracy urzędnicy Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego, którzy nie odpowiadali na pytania, zatajali informacje lub podawali sprzeczne informacje – twierdzą europejscy urzędnicy. We wrześniu Stanisław Żaryn, wysoki rangą polski urzędnik zaangażowany wówczas w nadzorowanie polskich służb bezpieczeństwa, odrzucił ustalenia wskazujące, że za sabotażem stoi załoga Andromedy, twierdząc, że załoga nie przeszła przeszkolenia wojskowego i była jedynie turystami „szukającymi zabawy” - pisze amerykański dziennik.

„The Wall Street Journal” pisze, że mniej więcej w tym samym czasie ABW przekazała europejskim śledczym rzekome informacje wywiadowcze mówiące, że Andromeda ma powiązania z rosyjskimi służbami wywiadowczymi, które ich zdaniem stało za atakiem. Niektórzy śledczy uznali to za dezinformację. Żaryn, który opuścił urząd po wyborach, powiedział w niedawnym wywiadzie, że jakiekolwiek zaangażowanie Polski jest mało prawdopodobne, ponieważ za sabotażem prawdopodobnie stoi Rosja.

Śledczy twierdzą, że polscy urzędnicy opieszale dostarczali informacji i zataili kluczowe dowody dotyczące przemieszczania się rzekomych dywersantów na terenie Polski. Mają teraz nadzieję, że nowy rząd w Warszawie pomoże rzucić światło na atak – pisze dziennik.

Europejscy śledczy od dawna uważają, że atak został przeprowadzony z Ukrainy przez Polskę. Twierdzą jednak, że brak pełnej współpracy Warszawy utrudnił ustalenie czy atak miał miejsce za wiedzą byłego polskiego rządu, czy też bez niego. Niektórzy wyżsi urzędnicy europejscy twierdzą, że rozważają zwrócenie się do gabinetu Donalda Tuska, nowego premiera Polski, z prośbą o pomoc w zbadaniu największego aktu sabotażu na kontynencie europejskim od czasów II wojny światowej – pisze „The Wall Street Journal”.

Pozostało 88% artykułu
Gaz
Infrastruktura gazowa Ukrainy zaatakowana. To także atak na unijny gaz
Gaz
Gazprom pozywa unijne firmy, w tym swojego największego lobbystę
Gaz
Niemcy nie potrzebują rosyjskiego LNG. Forsują unijny zakaz importu
Gaz
Chiny dostały z Gazpromu wielką zniżkę na gaz. Węgrom to się nie spodoba
Gaz
Szykuje się kolejne opóźnienie w rozbudowie terminalu LNG w Świnoujściu