Jakie warunki dla Polski
W ostatniej propozycji negocjacyjnej dla Polski przewidziano około 103 mld euro, z czego 72,4 mld euro na politykę spójności. Projekt pojawił się po całodziennych spotkaniach Hermana Van Rompuya i Jose Barroso (przewodniczącego Komisji Europejskiej) z szefami państw i rządów wszystkich państw UE. Dla Polski był on mniej korzystny niż poprzednia propozycja, która przewidywała 73,9 mld euro w polityce spójności. Teo 1,5 mld euro straciliśmy, mimo że całość funduszy na politykę spójności wzrosła o blisko 11 mld euro.
– Problem polega na tym, że jesteśmy w niewielkiej grupie krajów zyskujących w polityce spójności w porównaniu z obecnym okresem. Jest więc presja na zwiększanie innym, a zmniejszanie nam – tłumaczył nieoficjalnie polski dyplomata.
Sam Donald Tusk jeszcze w czwartek nie robił z tego wielkiego problemu, argumentując, że ważniejsze jest porozumienie niż „miliard w tę czy w tę”. Straciły Polska, Słowacja i Rumunia, zyskały głównie kraje południa Europy (Hiszpania, Portugalia, Grecja, Włochy) oraz państwa bałtyckie i Węgry. W nowej propozycji zwiększono także o 8 mld euro bezpośrednie dopłaty dla rolników, co było wyjściem naprzeciw oczekiwań Francji. To ten kraj jest największym beneficjentem wspólnej polityki rolnej i żądał odwrócenia poprzednio proponowanych cięć. Poza tym znalazły się tam dodatkowe prezenty w funduszu rozwoju obszarów wiejskich dla Austrii, Włoch, Luksemburga, Słowenii i Finlandii.
Van Rompuy zastosował więc taktykę obłaskawiania mniej niezadowolonych, przyciął pieniądze zadowolonej z negocjacji Polsce i na koniec chciał zostawić małą grupę zwolenników większych cięć.
Zmiana struktury wydatków wyraźnie preferowała bogatsze kraje UE kosztem Polski. Według naszej delegacji ciągle jednak wynik był dla nas korzystny. Również komisarz Janusz Lewandowski przekonywał, że propozycja była dla nas dobra. – Byliśmy blisko. Przy takich ustaleniach niekoniecznie Polska była największą ofiarą cięć – powiedział dziennikarzom.