Spór z KE. Groźby finansowe zamiast dialogu

Komisja Europejska zyskuje kolejne argumenty w sporze z Polską o wartości i praworządność. Stawką są unijne fundusze.

Aktualizacja: 13.09.2021 10:06 Publikacja: 12.09.2021 21:00

Spór z KE. Groźby finansowe zamiast dialogu

Foto: Bloomberg

Polska ma do środy przesłać odpowiedź na list Komisji Europejskiej (KE) proszący o wyjaśnienia w sprawie uchwał niektórych polskich samorządów o strefach wolnych od ideologii LGBT. Jeśli odpowiedź nie będzie satysfakcjonująca, to te samorządy mogą stracić ponad 120 mln euro z instrumentu ReactEU. To pieniądze ze starego budżetu na lata 2014–2020 przeznaczone na bieżące wydatki na walkę z pandemią. Wcześniej z tego samego powodu samorządy straciły pieniądze na tzw. umowy bliźniacze.

Czy fundusze przepadną

Komisja każde kolejne wypłacane Polsce pieniądze zaczyna oglądać przez lupę „równościową". Jeśli nie będzie miała pewności braku dyskryminacji, to może też zawiesić wypłatę znacznie większych unijnych środków z budżetu na lata 2021–2027. Może zastosować metodę taką jak dotychczas, czyli nie orzeknie z góry, że pieniądze się nie należą, ale wstrzyma ich transfer.

Sprawa dotyczy pięciu polskich województw: małopolskiego, lubelskiego, świętokrzyskiego, łódzkiego i podkarpackiego. Nie jest przesądzone, że utracone przez nie środki w ogóle by przepadły. Możliwe, że Polska mogłaby je przesunąć dla innych regionów czy na inne programy finansowane z unijnych funduszy, ale to nie jest jeszcze zdecydowane.

To kolejna odsłona sporu Polski z Brukselą o wartości i praworządność. W ubiegłym tygodniu KE zagroziła karami finansowymi za niewykonywanie zarządzenia TSUE o środkach tymczasowych z 14 lipca, które zobowiązują Polskę do zamrożenia Izby Dyscyplinarnej Sądu Najwyższego do czasu wydania przez unijny sąd ostatecznego orzeczenia.

Didier Reynders, unijny komisarz ds. sprawiedliwości, na łamach dziennika „Financial Times" postulował nawet milion euro kary za każdy dzień zwłoki. Jednak formalnie Komisja żadnej sumy nie zaproponowała, a więc TSUE określi ją, kierując się wyłącznie własną analizą.

Nieoficjalnie wiadomo, że Reynders jest jastrzębiem, jeśli chodzi o praworządność, i już dawno postulował radykalne działania wobec Polski. Bardziej koncyliacyjne są: wiceprzewodnicząca Věra Jourová, odpowiadająca za wartości, a więc też dialog z Polską w sprawie praworządności, a przede wszystkim przewodnicząca Ursula von der Leyen.

Z nieoficjalnych informacji „Rzeczposplitej" wynika jednak, że nawet umiarkowana niemiecka szefowa Komisji traci powoli cierpliwość. Widać to zresztą po decyzjach KE. Po pierwsze, wstrzymywanie akceptacji krajowego planu odbudowy, który jest podstawą do wypłaty 24 mld euro dotacji i 12 mld euro pożyczek. Po drugie, wspomniany wniosek do TSUE o kary finansowe za niewykonanie zarządzenia o środkach tymczasowych z 14 lipca i równolegle list do Polski, z możliwością następnie kolejnego wniosku o kary finansowe, za niewykonanie orzeczenia TSUE z 15 lipca.

– Okoliczności się zmieniły, przyszły wyroki TSUE. W Unii to jest świętość i nie zostawiają one Komisji pola manewru – mówi nieoficjalnie nasz rozmówca w unijnych instytucjach.

Powód determinacji KE

Optykę zmienił też wyrok TK w Warszawie z 14 lipca, kwestionujący kompetencje unijnego Trybunału w sprawie sądownictwa, oraz fakt, że rząd wnioskuje do TK o stwierdzenie wyższości prawa krajowego nad UE. I choć spór z TK nie jest precedensem w UE – w Niemczech kompetencje TSUE kwestionował tamtejszy sąd konstytucyjny, a we Francji najwyższy sąd administracyjny, to jednak Komisja podkreśla podstawową różnicę. Inaczej niż w Polsce w tych dwóch krajach to nie rząd był inicjatorem tego procesu. Istnieje niebezpieczeństwo, że jeśli takie zachowanie zostanie pozostawione bez reakcji, to inne kraje też mogą kwestionować kompetencje TSUE w sprawach dla nich wygodnych.

Nasi rozmówcy w Brukseli podkreślają też, że rząd nie szukał kompromisu i ani jego odpowiedź na listy Komisji w sprawie wyroków TSUE, ani spotkanie premiera Morawieckiego z wiceprzewodnicząca KE Jourovą w Warszawie nie dawało nadziei na poprawę sytuacji.

Jeśli Polska nie wykona wyroków TSUE i będzie głosić wyższość prawa krajowego nad unijnym, to najgorsze może dopiero nadejść. Do końca roku KE powinna już stosować nowy mechanizm warunkowości, który jest obecnie analizowany od strony prawnej przez TSUE. Daje on możliwość zawieszenia wypłat z unijnego budżetu (Polsce przyznano w nim 106 mld euro) krajom, w których łamanie praworządności zagraża interesom finansowym UE. Z naszych informacji wynika, że w KE działa już pełną parą zespół złożony ze specjalistów z dwóch dyrekcji generalnych – sprawiedliwości i budżetu – którzy analizują sytuację we wszystkich krajach UE. Jeśli, jak się powszechnie oczekuje, TSUE potwierdzi legalność mechanizmu praworządności, KE będzie już gotowa do jego zastosowania.

Jan Olbrycht europoseł (PO), członek zespołu ds. monitorowania KPO

KPO, inaczej niż programy finansowane z wieloletniego budżetu UE, nie wymaga wkładu krajowego. Unijny wkład jest tu większy, zatem i wcześniejsza kontrola musi być inna. Musimy też pamiętać, że ma on wyraźny termin końcowy: 2026 r. Potem pieniędzy z KPO nie można wydawać, zatem im poźniej nastąpi akceptacja KE, tym mniej czasu na ich wydanie. Zaskarżenie decyzji KE, o czym wspomina rząd, wydaje się wątpliwe, bo rozporządzenie mówi co prawda o dwóch miesiącach na ocenę programu, ale w razie wątpliwości też o trwającym potem dialogu i przedłużeniu terminu oceny o rozsądny okres. ?

Do innych płyną już zaliczki

Na zaliczki na fundusz odbudowy Komisja Europejska ma w tym roku zarezerwowane 80 mld euro, co wystarczy na 13 proc. wartości wszystkich planowanych dotacji z tego tytułu. Na razie wypłaciła zaliczki 12 państwom: Portugalii, Luksemburgowi, Belgii, Grecji, Włochom, Litwie, Hiszpanii, Francji, Grecji, Danii, Cyprowi i Łotwie. Sześć kolejnych powinno wkrótce dostać pieniądze, bo ich plany są już pozytywnie ocenione przez KE oraz przyjęte przez unijną Radę. Kolejne siedem państw przesłało swoje KPO do Brukseli, ale nie ma jeszcze zakończonej oceny. Przy czym tylko w dwóch przypadkach – Polski i Węgier – KE ma zastrzeżenia i przedłuża czas oceny planu ponad zapisane w rozporządzeniu dwa miesiące. Dwa państwa – Holandia i Bułgaria – nie przesłały w ogóle swoich planów, co jest efektem zamieszania wokół tworzenia rządu. ?

Polska ma do środy przesłać odpowiedź na list Komisji Europejskiej (KE) proszący o wyjaśnienia w sprawie uchwał niektórych polskich samorządów o strefach wolnych od ideologii LGBT. Jeśli odpowiedź nie będzie satysfakcjonująca, to te samorządy mogą stracić ponad 120 mln euro z instrumentu ReactEU. To pieniądze ze starego budżetu na lata 2014–2020 przeznaczone na bieżące wydatki na walkę z pandemią. Wcześniej z tego samego powodu samorządy straciły pieniądze na tzw. umowy bliźniacze.

Pozostało 92% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Kup teraz
Fundusze europejskie
Nadciąga 28 mld euro z KPO dla energetyki. Na co pójdą pieniądze?
Fundusze europejskie
Unijne trzy razy „tak” dla Polski. Bruksela odblokuje pieniądze z KPO
Fundusze europejskie
Ponad 137 mld euro z KPO dla Polski. Komisja Europejska podjęła decyzję
Fundusze europejskie
KPO. Dopalacz dla biznesu i inwestycji
Fundusze europejskie
Polska dostanie 23 mld euro z KPO w tym roku. Musi się spieszyć