Dyskusja może być gorąca, bo podstawą debaty będą projekty uregulowań zaproponowane w październiku przez Komisję Europejską. A litania zarzutów państw do pomysłów Brukseli jest długa.
Chyba żaden kraj, a i Parlament Europejski, nie popiera tzw. warunkowości makroekonomicznej, czyli sankcji polegających na zawieszeniu płatności z UE, jeśli dane państwo m.in. wejdzie w procedurę nadmiernego deficytu lub utraci równowagę makroekonomiczną. Węgrom i Bałtom nie podoba się obniżenie maksymalnego limitu pomocy (z 3,1 do 2,5 proc. dochodu narodowego brutto), jaką otrzyma każde z państw. W ich sytuacji ekonomicznej oznacza to zdecydowanie mniej pieniędzy. Nowa Europa, w tym Polska, jest przeciw funduszowi infrastrukturalnemu, którym ma zarządzać sama Bruksela, a którego środki (40 mld euro) nie są przypisane krajom.
80 mld euro o taką kwotę z unijnej polityki spójności na lata 2014 – 2020 zabiega Polska
Zdaniem Elżbiety Bieńkowskiej, minister rozwoju regionalnego, niezrozumiała jest też propozycja odcięcia od dotacji dużych firm, które dzięki nim tworzą wiele nowych miejsc pracy.
Wątpliwości państw, ale i PE budzi też ustanowienie minimalnego limitu pomocy z Europejskiego Funduszu Społecznego, a więc zwiększenie wsparcia na tzw. projekty miękkie oraz zamiar zamiany dużej części dotacji na preferencyjne, ale zwrotne pożyczki. – Pomoc z UE trafia do europejskich regionów. Każdy ma inne potrzeby. Dlatego odgórne narzucanie wszelkich limitów jest niewskazane, bo nie uwzględnia ich specyfiki – uważa Bieńkowska.