W 2001 roku wybuchł skandal, gdy minister skarbu z SLD Wiesław Kaczmarek mianował szefem Polskich Sieci Energetycznych byłego ministra obrony narodowej z PSL Stanisława Dobrzańskiego. Naciskany przez dziennikarzy Kaczmarek wypowiedział słynną frazę: „Staszek chciał się sprawdzić w biznesie”. Zdanie to stało się symbolem najazdu polityków na państwowe przedsiębiorstwa i lapidarnym podsumowaniem niezrozumienia, że nominacja polityczna na stanowisko rządowe nie oznacza nabycia kompetencji w zarządzaniu biznesem.
Rządy PiS zasłynęły z obsadzania stanowisk w spółkach Skarbu Państwa. Donald Tusk miał to zakończyć
Dziś nikt już nie rozumie, o co była ta awantura, tak przywykliśmy do politycznego klucza obsadzania stanowisk w gospodarce. Szczególnie ostatnie rządy PiS zasłynęły z obsadzania stanowisk w spółkach Skarbu Państwa nie tylko działaczami politycznymi, ale też ich krewnymi, pociotkami i znajomymi znajomych. Już nie tylko prezes, ale i rady nadzorcze, zarządy, dyrektorzy departamentów i działów zaczęli stanowić frukta, którymi obdziela się zaufanych i posłusznych.
Czytaj więcej
Była wicepremier i była komisarz UE jest przymierzana do fotela prezesa megakoncernu, kontrolowanego przez Skarb Państwa.
Symboliczna jest kariera Sylwii Sobolewskiej, żony sekretarza generalnego PiS Krzysztofa Sobolewskiego, której działalność gospodarcza rozciągała się od Górnego Śląska po Kamień Pomorski, a rad nadzorczych, w których zasiadała, nie zdołam wymienić ze względu na redakcyjne ograniczenia objętości tekstu. Doszliśmy do takiego poziomu idiotyzmu, że dyrektorem departamentu rzeczy zagubionych na kolei została żona prezentera telewizyjnego, bo – jak wiadomo – kontrakty gwiazdorskie w TVP nie wystarczą na godne życie, a żona telewizyjnego propagandysty z definicji jest specjalistką od rzeczy zagubionych, choć niekoniecznie na kolei.
Wszystko miała zmienić nowa koalicja rządowa, która w swym programie zapowiadała odpolitycznienie i transparentne konkursy według kryteriów merytorycznych. Tymczasem rada ds. obsady tych stanowisk powołana przez premiera Donalda Tuska składa się niemal wyłącznie z zaufanych polityków, bo – jak wiadomo – nikt lepiej nie odpolitycznia niż zaufani politycy innego polityka. Teraz zaś gruchnęła wiadomość, że nowym prezesem Orlenu ma zostać Elżbieta Bieńkowska, dwukrotna minister w rządach Tuska i była komisarz UE z jego rekomendacji. Wiadomość jest tak nieprawdopodobna, że aż wygląda na podpuchę albo testowanie wytrzymałości opinii publicznej.