Spowolnienie może też dotknąć Słowacji

Słowacy nie muszą już obawiać się osłabienia swojej waluty. Ich zmartwieniem jest to, czy globalne koncerny nie zaczną zwalniać pracowników w fabrykach ulokowanych w tym kraju - pisze z Bratysławy Andrzej Niewiadowski

Publikacja: 03.11.2008 06:54

Jan Pociatek słowacki minister finansów planuje już przyszłoroczny budżet w europejskiej walucie

Jan Pociatek słowacki minister finansów planuje już przyszłoroczny budżet w europejskiej walucie

Foto: AP

Na ulicach Bratysławy panuje spokój. Ludzie nie wykupują dolarów w kantorach, półki są pełne, korki w godzinach porannego szczytu przyprawiają o zawrót głowy. – Kryzys finansowy? Nas to nie dotyczy. Nasze banki są w doskonałej kondycji a rząd zapewnia, że nic nie może się wydarzyć – twierdzą mieszkańcy stolicy.

Słowacy nie boją się kryzysu finansowego, bo 1 stycznia wchodzą do strefy euro. To jeden z największych paradoksów słowackiej rzeczywistości. Obawy przed wprowadzeniem nowej waluty rozwiały się jak poranna mgła po doniesieniach na temat perturbacji finansowych w sąsiednich krajach.

Słowacy zobaczyli na własne oczy, że osłabieniu złotego i forinta nie towarzyszą spadki kursu korony. Jest stabilny. Podwójne ceny w koronach i euro widać już w sklepach i restauracjach.

Jednak Słowacy poczuli się komfortowo dopiero gdy rząd premiera Roberta Fico zagwarantował wszystkie wkłady bankowe. Wcześniej niektórzy ciułacze usiłowali dzielić swoje oszczędności i lokować je w kilku bankach. – Nie, nie boję się. Mam 100 tysięcy koron w Tatra Banka. To wiarygodny bank i po 1 stycznia będę miała na rachunku euro – mówi Iveta Rużiczkova z Poddunajskich Biskupic.

Rządowe gwarancje mają jednak haczyk. Nie dotyczą filii ośmiu zagranicznych banków działających na terenie kraju. I właśnie przed tymi bankami zaczęły się ustawiać kolejki zdezorientowanych ludzi. Słowacy zaczęli wyjmować oszczędności, aby ulokować je w tych w pełni słowackich bankach. Nie pomagały zapewnienia, że holenderscy właściciele ING Banku gwarantują 90 proc. wkładów do wysokości 100 tys. euro. – Te kryteria spełnia 99 proc. słowackich klientów – uspokaja Peter Belan z ING Bank.

[srodtytul]Zatrzymane budowy[/srodtytul]

Choć Słowacy liczą na bezpieczeństwo finansowe dzięki euro, to światowy kryzys przełożył się już na rynek kredytów hipotecznych. – Czasy, kiedy bank finansował kredyt do 100 proc. nieruchomości, należą już do przeszłości – przyznaje Regina Ovesny-Straka, przewodnicząca Słowackiego Stowarzyszenia Banków. Te ostatnie są coraz bardziej ostrożne, a deweloperski boom w Bratysławie wyhamowuje. Wstrzymano projekty budowy wielkich biurowców i nowoczesnych osiedli. Tanieją mieszkania, ale drożejące kredyty uniemożliwiają wielu Słowakom zakup mieszkania, choć tylko w stolicy na chętnych czeka ponad 50 tysięcy ofert.

Na kryzysie można też nieźle zarobić. Ten, kto choć trochę zaoszczędził przez ostatnie lata, kupuje teraz nieruchomość na Węgrzech. Do przygranicznych miejscowości w okolicach Bratysławy ściągają słowackie rodziny. Domy sprzedają się bardzo dobrze, a nabywców znajdują nawet ruiny. I nic dziwnego. Koszt jednorodzinnego domu 2,5 km od Bratysławy na 900-metrowej działce jest o ponad połowę niższy niż po słowackiej stronie Dunaju. Furorę robią wsie przy Kralovskom Chmelcu – Gonczurszka i Hidasnemet. Słowacy sprzedają stare mieszkania w komunistycznych blokowiskach i wynoszą się z Bratysławy na węgierską wieś.

[srodtytul]Obawy o przyszłość eksportu[/srodtytul]

W ostatnich latach Słowacja zasłużyła na miano tygrysa Europy Środkowej. I nie bez przyczyny. Po reformach prawicowo-liberalnego rządu premiera Mikulasza Dzurindy PKB rósł w tempie 5 proc. rocznie. Ale w ubiegłym dynamika sięgnęła już 10 proc. Wartość zagranicznych inwestycji przekroczyła 33 mld USD, a ponad 18--proc. bezrobocie spadło do najniższego poziomu w historii kraju (11 proc.). W ostatnich czterech latach realna pensja wzrosła o 17 proc. – Przed dwoma laty Bank Światowy przyznał Słowacji zaszczytny tytuł najlepszego na świecie miejsca na inwestycje – przypomina Marian Jusko, były szef banku centralnego, dziś szef Unii Słowackich Pracodawców,Ale kryzysowy wicher wieje trochę także w słowacką stronę. Skutki wprowadzenia nowej waluty będą znane dopiero za pół roku. Nie wiadomo, czy zagraniczni inwestorzy nie zaczną wyprowadzać się z kraju. Jedno jest pewne: trudniej będzie o eksport do państw ogarniętych recesją. W 2007 r. Słowacja stała się liderem w światowej produkcji samochodów na głowę mieszkańca (106 aut na tysiąc mieszkańców). W tym roku miało być jeszcze lepiej: 160 aut na tysiąc Słowaków. Produkcja koncernów Volkswagen, Kia i Peugeot-Citroen stanowi 35 proc. całej produkcji gospodarki i aż 40 proc. słowackiego eksportu. Przemysł samochodowy zatrudnia 80 tys. osób. Dlatego recesja może poważnie zagrozić słowackiej gospodarce. Większość aut wywozi się bowiem na rynki zachodnie, głównie do Niemiec.

– Wprowadzenie euro obniży eksportową atrakcyjność Słowacji i wpłynie na wzrost bezrobocia – ostrzega ekonomista ČSOB Marek Gabrisz. Citroen i Volkswagen nie wykluczają redukcji zatrudnienia, a Peugeot-Citroen w słowackiej Trnavie zamierza ograniczyć produkcję już w czwartym kwartale tego roku. Linie montażowe staną na 10 – 16 dni.

Skutków wychłodzenia rynku nie uniknie również słowacki przemysł ciężki. Pracę mogą stracić hutnicy kombinatu metalurgicznego Steel Koszyce. – Nasze zamówienia są mniejsze – przyznaje rzecznik kombinatu Jan Baca. Kryzys zagląda w oczy przemysłowi elektronicznemu (Samsung, Sony).

Zaczyna dosięgać parki przemysłowe – chlubę ekipy Mikulasza Dzurindy. Grupowe zwolnienia zapowiedziały trzy zagraniczne koncerny ulokowane w parku przemysłowym Vrable (norweski Konsberg Driveline Systems, belgijski Connect Slovakia i Matador Automotive). Produkcja akcesoriów do samochodów, kabli i opon staje się nieopłacalna – Pracę straci kilka tysięcy ludzi – ostrzega burmistrz miasta Tibor Toth.

[wyimek]Produkcja koncernów Volkswagen, Kia i Peugeot-Citroen stanowi 35 proc. całej produkcji słowackiej gospodarki i aż 40 proc. słowackiego eksportu. Przemysł samochodowy zatrudnia 80 tys. osób[/wyimek] Zwolnienie 10 proc. zatrudnionych zapowiada Sauer-Danfoss, producent hydrauliki w Povazkiej Bystricy. Zakłady tekstylne Gemtex w Rożniavie podały jako powód redukcji zatrudnienia reorganizację produkcji.

Mieszkańcy Popradu obawiają się zwolnień w amerykańskiej filli Whirlpoola. – Zwolnienia planuje co piąta firma. Ze 134 ankietowanych przedsiębiorstw aż 84 stwierdziły, że odczuwają już skutki kryzysu finansowego, a 34 mają problemy z zamówieniami. Za trzy miesiące, z powodu braku kredytów, wiele firm zostanie zmuszonych do ograniczenia produkcji – ostrzega Ivan Miklosz, były wicepremier i autor reformy gospodarczej w prawicowo-liberalnym rządzie premiera Mikulasza Dzurindy.Kolejne zagrożenie wiąże się z możliwością powrotu Słowaków, którzy wyjechali na Zachód z powodów zarobkowych. – Na milionowym rynku pracy zatrudnienie dodatkowych 320 tysięcy ludzi w wieku produkcyjnym jest nierealne – ostrzega Peter Stanek z Katedry Ekonomicznej Słowackiej Akademii Nauk.

– Kryzys nas nie minie – przyznaje Ivan Sramko, szef Narodowego Banku Słowacji. Ale skąd wziąć pieniądze na przetrwanie? Lewicowy rząd zastanawia się nad tym od dawna, ale pomysły nie napawają analityków optymizmem. Zamyka się szpitale, ogranicza dopłaty do leków, otwiera fundusze emerytalne, aby ludzie przenosili swoje pieniądze do państwowych ubezpieczalni. Premier Fico, zwolennik gospodarki kontrolowanej przez państwo, grozi nacjonalizacją zagranicznym koncernom, które trzymają rękę na dostawach surowców i energii elektrycznej.

Choć ludzie boją się zwolnień, są nadal pełni optymizmu. Z ankiety instytutu GfK wynika, że tylko połowa Słowaków zdaje sobie sprawę z kryzysowych perturbacji. Na pytanie, co zrobią w przypadku utraty pracy i ograniczenia domowych budżetów, twierdzą, że najpierw zmniejszą wydatki na kawiarnie i restauracje, potem na zagraniczne wczasy i zakupy sprzętu elektronicznego. – Ale dobrego jedzenia i codziennych drobnych przyjemności nie wyrzekniemy się nigdy – twierdzą mieszkańcy Bratysławy.

Na ulicach Bratysławy panuje spokój. Ludzie nie wykupują dolarów w kantorach, półki są pełne, korki w godzinach porannego szczytu przyprawiają o zawrót głowy. – Kryzys finansowy? Nas to nie dotyczy. Nasze banki są w doskonałej kondycji a rząd zapewnia, że nic nie może się wydarzyć – twierdzą mieszkańcy stolicy.

Słowacy nie boją się kryzysu finansowego, bo 1 stycznia wchodzą do strefy euro. To jeden z największych paradoksów słowackiej rzeczywistości. Obawy przed wprowadzeniem nowej waluty rozwiały się jak poranna mgła po doniesieniach na temat perturbacji finansowych w sąsiednich krajach.

Pozostało 92% artykułu
Finanse
Najwięksi truciciele Rosji
Finanse
Finansowanie powiązane z ESG to korzyść dla klientów i banków
Debata TEP i „Rzeczpospolitej”
Czas na odważne decyzje zwiększające wiarygodność fiskalną
Finanse
Kreml zapożycza się u Rosjan. W jeden dzień sprzedał obligacje za bilion rubli
Materiał Promocyjny
Przewaga technologii sprawdza się na drodze
Finanse
Świat więcej ryzykuje i zadłuża się. Rosną koszty obsługi długu
Materiał Promocyjny
Transformacja w miastach wymaga współpracy samorządu z biznesem i nauką