Chociaż Komisja Europejska dopiero 7 listopada ma ocenić całość programu oszczędnościowego zaproponowanego w ubiegłą środę przez rząd węgierski, to jednak jej przedstawiciel już w piątek poinformował premiera Viktora Orbána, że zaproponowane w ubiegłym tygodniu cięcia są wciąż niewystarczające. To o tyle zaskakujące, że niektórzy ekonomiści uznali podwyżki podatków zapowiedziane przez ministra gospodarki Györgya Matolcsya za wręcz przesadne.
Tzw. pakiet Matolcsy'ego opiewa na ok. 400 mld forintów, co łącznie z wcześniej zapowiedzianymi cięciami i podniesionymi podatkami miało poprawić bilans budżetowy o 672 mld forintów (2,4 mld euro). Zdaniem Komisji Europejskiej to wciąż nie wystarczy, by sprowadzić deficyt budżetowy Budapesztu poniżej 3 proc. i uniknąć tzw. procedury nadmiernego deficytu. Wiązałaby się ona z utratą przez Węgry ok. 4 mld euro z unijnych funduszy. Na to zaś rządu Fideszu nie stać.
Viktor Orbán dał wyraz swojemu rozczarowaniu postawą Komisji Europejskiej, tym bardziej że z wcześniejszymi wyliczeniami rządu zgadzał się nawet Narodowy Bank Węgierski.
„Cokolwiek byśmy robili, nigdy nie jest dość" – powiedział rozgoryczony Orbán. Zwrócił się równocześnie z prośbą o przedstawienie konkretnych sum brakujących zdaniem Brukseli do osiągnięcia przez Węgry równowagi budżetowej. „Oszczędzimy, ile będzie trzeba – oświadczył premier. – Podniesiemy podatek bankowy, podatek od energii, podatek od usług komunalnych, wprowadzimy podatek od gier hazardowych online". Dodał, że w istocie chodzi o niewielką korektę.
Pierwotnie rząd węgierski próbował przeforsować deficyt na poziomie 3,7 proc., co wprawdzie nie odpowiadało unijnym wymogom, jednak i tak stanowiło wyraźny postęp w stosunku do ponad 7-proc. deficytu pozostawionego w 2010 r. przez ustępujący rząd socjalistów. Węgrzy liczyli na wyrozumiałość Komisji Europejskiej, która wcześniej łagodnie potraktowała Hiszpanię i Portugalię. Okazało się jednak, że Budapeszt nie może spodziewać się podobnej pobłażliwości. Oficjalnie z powodu przekraczania 3-proc. progu deficytu od początku członkostwa w UE. Prywatnie węgierscy dyplomaci przyznają, że wpływ na taką postawę Komisji może mieć postawa Viktora Orbána, który często sięga po krytyczną wobec Unii retorykę, a politykę międzynarodowych instytucji nazywa „kolonialną".