Ekonomiści najbardziej obawiają się o to, ile osób może stracić pracę. Ich zdaniem bezrobocie może być najpoważniejszym zagrożeniem dla domowych budżetów. Jednak zapytani przez „Rz" wskazali kilka przykładów dowodzących, że przyszły rok dla tych, którzy pracy nie stracą, może okazać się korzystniejszy od mijającego. W kryzysie gospodarczym wiele dóbr tanieje, więc ci, którzy mają oszczędności, będą mogli zrobić zakupy po korzystniejszej cenie. Ale 2013 rok może też okazać się lepszy dla tych, którzy mają kredyty, bo zanosi się na dalszy spadek ich kosztów. Dodatkowo wszyscy będziemy płacili realnie niższe podatki, bo spadnie inflacja.
1,5 proc. wzrosną realnie płace w 2013 r. – przewidują ekonomiści
– Dla wszystkich dobre będzie hamowanie inflacji, czyli wzrostu cen – zauważa Łukasz Tarnawa, główny ekonomista BOŚ. – Nie tylko ceny nie będą galopowały, ale też przestaną spadać nasze zarobki. Analityk przypomina, że w tym roku ceny rosły szybciej niż podwyżki, a to oznacza, że realnie płace straciły swoją wartość. W przyszłym roku sytuacja odwróci się, płace realnie wzrosną o około 1,5 proc. – Nie będziemy więc musieli bardzo ograniczać konsumpcji – dodaje ekonomista. Dodatkowo przez wyższą tegoroczną inflację w 2013 roku emerytury i renty wzrosną o ok. 4 proc. dla ponad 9 mln Polaków.
Jest szansa, że będziemy chętniej odkładać na lepsze czasy. – Ale jeśli nie znajdziemy się w grupie pracowników, którzy dostają podwyżki, to będziemy bardziej oszczędzać, a to wyjdzie nam na dobre w dłuższym okresie – uważa Ernest Pytlarczyk, główny ekonomista BRE Banku.
Efektem obniżek stóp procentowych przez Radę Polityki Pieniężnej będą niższe koszty kredytów złotówkowych. Dodatkowo poluzowanie rekomendacji T przez Komisję Nadzoru Finansowego dotyczącej zasad przyznawania przez banki pożyczek zwiększy ich dostępność i obniży oprocentowanie. Mniej zapłacimy także za gaz, ale spadną też ceny połączeń telefonii komórkowych.