Ministerstwo Finansów przedstawiło projekt założeń tzw. stabilizującej reguły wydatkowej. Według tych reguł ustalany miałby być wzrost limitu wydatków publicznych w kolejnych latach, począwszy od 2014 r.
Docelowo reguła ma sprawić, że wzrost wydatków państwa będzie wolniejszy w czasach dobrej koniunktury (dotychczas boom skłaniał polityków do nadmiernego rozdawnictwa), a w czasach dekoniunktury nieco wyższy, dzięki czemu polityka fiskalna będzie mogła wspierać gospodarkę (nadmierne jej zaciskanie przy kryzysie jeszcze go pogłębia). W sumie deficyt strukturalny finansów ma spaść do poziomu 1 proc. PKB.
Na razie propozycja resortu finansów wywołuje umiarkowane reakcje ekspertów. – Sam pomysł takiej reguły oceniam jako dobry – mówi Piotr Bielski, ekonomista BZ WBK. – Jest jeden szkopuł – moment wprowadzenia jej w życie. Obecnie nie tylko sytuacja gospodarcza, ale także finansów publicznych jest podbramkowa, zadłużenie przekroczyło już pierwszy próg ostrożnościowy, co mocno komplikuje planowanie budżetu państwa na przyszły rok. Reguła znosi te utrudnienia, co patrząc okiem bezstronnego obserwatora prowadzi do wniosku, że nowe zasady mają realizować bieżące cele, a nie rozwiązywać narosłe problemy w finansach publicznych – dodaje Bielski. O takich konsekwencjach nowej reguły pisaliśmy na łamach „Rz" także wczoraj.
Również zdaniem Jakuba Borowskiego, głównego ekonomisty Credit Agricole Polska, propozycja MF nie spowoduje radykalnej zmiany w polityce fiskalnej (nie przewiduje np. przeglądu sztywnych wydatków państwa). – Reguła, w początkowym okresie wydaje się rozluźniać gorset finansów publicznych. Nie mówię, że to złe rozwiązanie, ale rząd powinien komunikować nas o tym wprost, a nie przez propozycję nowych zasad, które mają obowiązywać na lata – dodaje Stanisław Gomułka, główny ekonomista BCC. – Do tego daje ona spore możliwości interpretacyjne, co otwiera furtkę, by rozwiązywać problemy w inny sposób niż poważne reformy – mówi.
W I kwartale tego roku – jak podało wczoraj MF – dług publiczny zwiększył się o 3,5 proc. w porównaniu z końcem 2012 r., czyli o ok. 30 mld zł. W I kw. 2011 i 2012 wzrost wyniósł odpowiednio 24 i 25 mld zł.