Reklama

Piotr Skwirowski: Trudne czasy dla ministra finansów

Minister finansów co do zasady rzadko ma dobrą prasę. No bo jak tu lubić gościa, który co rusz nakłada na nas nowe podatki, a przy tym ciągle narzeka, że brakuje mu w kasie pieniędzy? Ale obecny minister ma jeszcze gorzej.

Publikacja: 26.08.2025 04:16

Grzebię w pamięci usiłując wskazać szefa resortu finansów, którego podatnicy mogliby ciepło (no, w miarę ciepło) wspominać. Balcerowicz? Chwalą go tylko ci, którzy doceniają sukces polskiej transformacji. Populiści zadbali, by było ich niewielu. Belka? Jako jedyny ma „swój” podatek, o którego likwidację od lat, z różnym natężeniem, toczą się nieprzerwane boje. Kołodko? Zapamiętany głównie z nietuzinkowych konferencji prasowych, kilku bon motów („co ma rosnąć, rośnie, co ma spadać, spada”), przez niektórych – także z jego „Strategii dla Polski”. Jerzy Osiatyński, Paulina Wasilewska-Trenkner? Fachowcy. Raczej zapomniani. Może Zyta Gilowska? Waloryzacja progów podatkowych i kwoty wolnej od podatku, do tego zniesienie podatku od spadków i darowizn dla najbliższej rodziny.

Czytaj więcej

Banki jako jedyne zapłacą większy CIT. „To wyłom w systemie”

Bez wątpienia, większość z wymienionych starała się dbać o względną równowagę finansów publicznych. Broniła budżetu przed nadmiernym wzrostem wydatków. Za ich czasów mówiło się, że minister finansów nie jest od lubienia.

Psucie finansów państwa

Wszystko zmieniło się za drugich rządów PiS, które wyśmiało tezę swoich poprzedników, że w budżecie nie ma pieniędzy na wszystko. I zaczęło rozsypywać pieniądze, najzwyczajniej w świecie kupując poparcie wyborców. Tego, że za pieniądze ich samych się nie mówiło, zresztą duża część wyborców i tak nie rozumie, na czym polegają podatki. Sondaże pokazują, że tylko 60 proc. Polaków wie, że płaci VAT, a 50 proc. – akcyzę za alkohol, wyroby tytoniowe i paliwo. Wmówienie im, że stać nas na wszystko, przyszło w tej sytuacji bardzo łatwo.

Czytaj więcej

Ministerstwo Finansów podniesie podatek dla banków o ponad 50 proc.
Reklama
Reklama

Ale najnowszy minister finansów ma z tym teraz kłopot. Pieniędzy w budżecie dramatycznie brakuje, bo drenują go rozdęte do granic absurdu wydatki socjalne, które trudno przyciąć (a jeszcze się samemu dosypało, by wygrać wybory), bo „wiadomo, że nas stać”. Do tego dochodzą potężne wydatki na obronność, związane z wojną za naszą wschodnią granicą. Takiej sytuacji wcześniej nie było. No i jest nowy prezydent, który jeszcze bardziej niż poprzedni będzie uprzykrzał życie ministrowi finansów i rządowi. Psując przy tym finanse publiczne, w imię zasady „im gorzej, tym lepiej”.

W tej sytuacji zapowiedź podwyżek podatków nie dziwi. Resort finansów postanowił nimi objąć niezbyt lubiane przez Polaków banki. Wzrosnąć ma także akcyza na wódkę i opłata cukrowa. Jeśli chodziło o utrudnienie prezydentowi zawetowania tych podwyżek, to może się to nie udać. Kwestią czasu jest bowiem przerzucenie dodatkowych obciążeń banków na klientów. A stwierdzenie, że wyższe opodatkowanie wódki i słodkości to wyraz troski fiskusa o zdrowie obywateli, jest kiepskim żartem. Nie o zdrowie Polaków tu chodzi, ale o ich pieniądze. Prezydent raczej się na to nie nabierze. Inna sprawa, że pieniądze, które mają przynieść budżetowi zapowiedziane podwyżki, to kropla w morzu potrzeb.

Długie życie na deficycie

Co nas więc czeka? Życie z wysokim deficytem. To pewne. Wzrost zadłużenia? Raczej też. A poza tym? Może jakieś niestandardowe mechanizmy. Mówiło się jakiś czas temu o opodatkowaniu dochodów z rezerw obowiązkowych banków, ale też o podatku na obronność i  obligacjach zbrojeniowych. Tak czy siak, pospinanie budżetu nie będzie dla ministra finansów łatwe, zaskarbienie sobie sympatii obywateli – tym bardziej.

Grzebię w pamięci usiłując wskazać szefa resortu finansów, którego podatnicy mogliby ciepło (no, w miarę ciepło) wspominać. Balcerowicz? Chwalą go tylko ci, którzy doceniają sukces polskiej transformacji. Populiści zadbali, by było ich niewielu. Belka? Jako jedyny ma „swój” podatek, o którego likwidację od lat, z różnym natężeniem, toczą się nieprzerwane boje. Kołodko? Zapamiętany głównie z nietuzinkowych konferencji prasowych, kilku bon motów („co ma rosnąć, rośnie, co ma spadać, spada”), przez niektórych – także z jego „Strategii dla Polski”. Jerzy Osiatyński, Paulina Wasilewska-Trenkner? Fachowcy. Raczej zapomniani. Może Zyta Gilowska? Waloryzacja progów podatkowych i kwoty wolnej od podatku, do tego zniesienie podatku od spadków i darowizn dla najbliższej rodziny.

Pozostało jeszcze 80% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Reklama
Opinie Ekonomiczne
Diabelski dylemat: większe zadłużenie, czy wyższe podatki. Populizm w Polsce ma się dobrze
Opinie Ekonomiczne
Katarzyna Kucharczyk: Sztuczna inteligencja jest jak śrubokręt
Opinie Ekonomiczne
Piotr Skwirowski: PiS wiele nie ugra na „aferze KPO”. Nie nadaje się na ośmiorniczki
Opinie Ekonomiczne
Maciej Miłosz: Polska bezbronna przed dronami. To kolejne ostrzeżenie
Opinie Ekonomiczne
Cezary Stypułkowski: 20 miliardów na stole. Co oznacza reorganizacja PZU i Pekao
Materiał Promocyjny
Jak sfinansować rozwój w branży rolno-spożywczej?
Reklama
Reklama