We wtorek premier Donald Tusk zapowiedział, że limit dopuszczalnego w tym roku deficytu budżetowego zostanie podwyższony o 16 mld zł, do blisko 52 mld zł. To oznacza, że deficyt budżetowy wyniesie na koniec roku około 3,3 proc. PKB, przy założeniu, że PKB wzrośnie w tym roku o 1,5 proc.
Konieczność nowelizacji ustawy budżetowej rząd uzasadnia mniejszymi od zakładanych w niej przychodami do budżetu. Łącznie mają one być niższe o 24 mld zł, ale oprócz zwiększenia deficytu, rząd chce też ograniczyć wydatki o około 8 mld zł.
Jak napisał w komentarzu przesłanym „Rz" Jaime Reusche, analityk agencji ratingowej Moody's ds. naszego regionu, to, że w reakcji na spadek przychodów podatkowych rząd nie zdecydował się na głębsze cięcie wydatków, tylko na dopuszczenie wyższego deficytu, uwypukla jego trudną sytuację fiskalną.
- To jednak nie zmienia naszej oceny średnioterminowego profilu kredytowego Polski i stabilnej perspektywy tej oceny – dodał Reusche. Podkreślił jednak, że jeśli koniunktura w polskiej gospodarce jeszcze się pogorszy, może stworzyć presję na stabilną ocenę kredytową rządu.
Wiarygodność kredytowa polskiego rządu w ocenie Moody's to A2 (to szósty najlepszy stopień na 22-stopniowej skali) z tzw. stabilną perspektywą, co oznacza, że agencja nie zamierza tej oceny w najbliższym czasie zmieniać.