Reklama

Skąd wziąć brakujące miliardy na inwestycje

Niestandardowe wyzwania, przed jakimi stoi polska gospodarka, wymagają niestandardowych działań. Czy z obecnego systemu wycisnęliśmy już wszystko, co się dało?

Publikacja: 27.08.2025 05:10

Skąd wziąć brakujące miliardy na inwestycje

Foto: Adobe Stock

Choć kurz po tegorocznym czerwcowym Europejskim Kongresie Finansowym w Sopocie już dawno opadł, w powietrzu wciąż unosi się echo kilku myśli, które zasługują na szczególne odnotowanie. To idee, które będą definiowały nasze przyszłe bezpieczeństwo, a także mogą dać paliwo do dalszego wzrostu Polski.

Pojęciem odmienianym przez wszystkie przypadki były „inwestycje” – inwestycje w obronność, transformację energetyczną, cyberbezpieczeństwo, AI, czy ogólniej, poprawę konkurencyjności gospodarki polskiej. Skala tych inwestycji w horyzoncie najbliższych 10 lat może sięgać zawrotnych biliona euro do 2035 roku. To z kolei przekłada się na ok. 400 mld zł rocznie.

Czytaj więcej

Polska musi zbudować własną kopalnię „złota”

Bez wątpienia, niestandardowe wyzwania, przed jakimi stoi gospodarka wymagają niestandardowych działań. Można zadać sobie jednak pytanie, czy z obecnego systemu wycisnęliśmy już wszystko co się dało? Ze strony przedstawicieli sektora bankowego słychać wyrazy gotowości do finansowania wielu przedsięwzięć, ale pojawia się pytanie, czy w ciągu ostatnich 30 lat byliśmy w stanie zgromadzić wystarczająco dużo kapitałów, żeby sfinansować aż tak ambitne cele?

Przeanalizowaliśmy raporty na temat adekwatności kapitałowej za rok 2024 największych polskich banków i sprawdziliśmy, ile dodatkowych kredytów są w stanie udzielić przy założeniu, że ich współczynniki kapitałowe obniżą się do poziomu minimalnego, wymaganego przez regulacje i nadzór powiększonych o 0,5 p.p. wewnętrznego bufora. Dla osób niewtajemniczonych, współczynniki kapitałowe określają poziom kapitałów regulacyjnych w odniesieniu do tzw. aktywów ważonych ryzykiem (czyli m.in. wypadkowej wielkości portfela kredytowego i jego profilu ryzyka). Wysoki poziom tych współczynników oznacza, że bank jest bezpieczniejszy, ponieważ posiada wyższą „poduszkę” kapitałową, która, w razie czego, jest w stanie zaabsorbować nieoczekiwane straty. Z drugiej strony, oznacza to, że kapitały te nie pracują, albo nie pracują wystarczająco ciężko, bo finansują mało ryzykowne aktywa, jak np. obligacje skarbowe. W naszej analizie założyliśmy, że mówimy o finansowaniu dużych przedsiębiorstw, a więc banki nie będą mogły skorzystać z preferencyjnego traktowania kapitałowego, przewidzianego dla małych i średnich przedsiębiorstw.

Reklama
Reklama

Za pomocą obecnej bazy kapitałowej sektor bankowy mógłby sfinansować dodatkowe 435 mld zł inwestycji. Dużo, choć biorąc pod uwagę szacowane potrzeby, to pokrywa niewiele więcej niż roczne zapotrzebowanie. Dla porównania, opublikowana przez NBP kwota nowych kredytów i innych należności (bez umów renegocjowanych) zawartych przez banki z przedsiębiorstwami niefinansowymi w 2024 r. wyniosła ok. 170 mld zł Czy można w ramach obecnych regulacji dostępne kwoty jeszcze jakoś powiększyć?

Co można zrobić?

Jednym ze sposobów mogą być odpowiednie mechanizmy gwarancji rządowych, które pozwoliłyby bankom na zaabsorbowanie dodatkowych aktywów kredytowych. Dzięki nim banki mogą znacząco obniżyć wagę ryzyka przypisaną do kredytów, co przekłada się na niższe wymogi kapitałowe. W praktyce oznacza to, że za tę samą ilość kapitału regulacyjnego bank może udzielić większej liczby kredytów. Warto jednak pamiętać, że oprócz współczynników kapitałowych na przeszkodzie mogą stać też limity koncentracji oraz limity na poziom tzw. współczynnika dźwigni.

Inną z metod może być sekurytyzacja, czyli sprzedaż części portfela kredytowego inwestorom zewnętrznym. Choć w Polsce rynek sekurytyzacji jest wciąż słabo rozwinięty, to w Europie Zachodniej czy USA stanowi istotne źródło uwolnienia kapitału. W połączeniu z mechanizmami typu sekurytyzacji syntetycznej (gdzie następuje transfer ryzyka, ale nie samych aktywów z bilansu banku), może to być skuteczna metoda zwiększenia zdolności kredytowej bez konieczności pozyskiwania nowego kapitału.

Sprawdziliśmy też, jak zmieniłaby się sytuacja, gdyby największe polskie banki zaczęły stosować metodę wewnętrznych ratingów (IRB) do szacowania swoich wymogów kapitałowych na ryzyko kredytowe, zamiast stosowanej obecnie, bardziej konserwatywnej metodzie standardowej. Założyliśmy więc, że największe polskie banki wdrożą metodę IRB dla portfeli kredytów detalicznych, dla których budowa modeli wewnętrznych jest względnie najprostsza i historycznie w tym segmencie można było uzyskać największe korzyści kapitałowe.

Okazuje się, że wdrożenie metody IRB w trzech największych bankach dołożyłoby do puli dodatkowe blisko 120 mld zł, a w przypadku wdrożenia metody IRB w dziesięciu największych bankach byłaby to niewiele większa kwota 158 mld zł.

Będą nowi gracze

Wdrożenie metody IRB to proces długotrwały i dość kosztowny, ale wiąże się z licznymi korzyściami. Do najważniejszych zalet należy nie tylko potencjalna ulga kapitałowa, która może stanowić znaczącą nagrodę za podjęty trud, ale przede wszystkim poprawa jakości zarządzania ryzykiem. Wdrożenie IRB to często też poprawa procesów zarządzania ryzykiem, większa świadomość profilu ryzyka banku oraz narzędzie do efektywniejszego zarządzania kapitałem.

Reklama
Reklama

Z drugiej strony, należy liczyć się z istotnymi kosztami. Obejmują one m.in. wydatki na budowę i utrzymanie modeli ryzyka, inwestycje w infrastrukturę IT oraz zapewnienie zgodności z wymaganiami nadzorczymi, w tym obsługę procesów walidacyjnych.

Aby bank mógł rozpocząć stosowanie zaawansowanych metod pomiaru adekwatności kapitałowej, konieczne jest uzyskanie zgody regulatora. W ramach tego procesu ocenie podlega jakość modeli ryzyka, efektywność procesów wewnętrznych oraz ogólny poziom dojrzałości organizacyjnej. Taka transparentność ułatwia regulatorowi sprawowanie efektywnego nadzoru, na czym skorzystać może cały system finansowy i co jest, być może, nawet większą korzyścią niż szacowane 120 mld zł oszczędności kapitałowych.

Podsumowując, obecna sytuacja kapitałowa sektora bankowego pozwala na sfinansowanie niewiele ponad 400 mld zł nowych projektów inwestycyjnych. Oczywiście w ten proces będzie zaangażowane jeszcze finansowanie Skarbu Państwa, czy też aktywny udział Banku Gospodarstwa Krajowego, ale i tak ta kwota to zaledwie jedna dziesiąta potrzeb. Wdrożenie metod zaawansowanych w obszarze adekwatności kapitałowej, biorąc pod uwagę w miarę realny scenariusz objęcia tą metodą trzech największych banków, może dołożyć kolejne 120 mld zł To wszystko jednak za mało wobec skali potrzeb, co powoduje zwiększone zainteresowanie naszym rynkiem wśród banków i funduszy private debt z Europy Zachodniej i zza oceanu. Dlatego możemy stwierdzić z dużym prawdopodobieństwem, że w kolejnych latach pojawią się kolejni nowi gracze na naszym rodzimym rynku bankowości korporacyjnej i inwestycyjnej. Należy też oczekiwać wzrostu zainteresowania po stronie finansowania inwestycji w infrastrukturę ze strony dużych funduszy private equity.

Paweł Sieczka jest starszym menedżerem w PwC Polska, a Łukasz Żochowski partnerem w PwC Polska.

Choć kurz po tegorocznym czerwcowym Europejskim Kongresie Finansowym w Sopocie już dawno opadł, w powietrzu wciąż unosi się echo kilku myśli, które zasługują na szczególne odnotowanie. To idee, które będą definiowały nasze przyszłe bezpieczeństwo, a także mogą dać paliwo do dalszego wzrostu Polski.

Pojęciem odmienianym przez wszystkie przypadki były „inwestycje” – inwestycje w obronność, transformację energetyczną, cyberbezpieczeństwo, AI, czy ogólniej, poprawę konkurencyjności gospodarki polskiej. Skala tych inwestycji w horyzoncie najbliższych 10 lat może sięgać zawrotnych biliona euro do 2035 roku. To z kolei przekłada się na ok. 400 mld zł rocznie.

Pozostało jeszcze 91% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Reklama
Opinie Ekonomiczne
Ekspert: Zabranie 800+ Ukraińcom to zła wiadomość także dla polskich pracowników
Opinie Ekonomiczne
Piotr Skwirowski: Trudne czasy dla ministra finansów
Opinie Ekonomiczne
Diabelski dylemat: większe zadłużenie, czy wyższe podatki. Populizm w Polsce ma się dobrze
Opinie Ekonomiczne
Katarzyna Kucharczyk: Sztuczna inteligencja jest jak śrubokręt
Materiał Promocyjny
Bieszczady to region, który wciąż zachowuje aurę dzikości i tajemniczości
Opinie Ekonomiczne
Piotr Skwirowski: PiS wiele nie ugra na „aferze KPO”. Nie nadaje się na ośmiorniczki
Materiał Promocyjny
Jak sfinansować rozwój w branży rolno-spożywczej?
Reklama
Reklama