Dodaje, że winę za problemy gospodarki trudno też zrzucać na kryzys w Europie. – Kiedy gospodarki europejskie rosły, kontrybucja handlu zagranicznego netto do dynamiki PKB była w Polsce ujemna. Teraz, kiedy w Europie mamy kryzys, jest dodatnia i jest jedynym czynnikiem pozwalającym nam teraz rosnąć. Kryzys więc raczej nam pomaga – mówi Antczak.
Przedstawiciele rządu nie pierwszy raz podważają słuszność działań władz monetarnych. RPP była krytykowana w maju ubiegłego roku, kiedy niespodziewanie podniosła stopy procentowe, ale też później, kiedy już je obniżała. Politycy uznali wówczas, że Rada jest spóźniona i zbyt ostrożna. Do tych zarzutów prezes NBP Marek Belka i inni członkowie Rady odnosili się niechętnie. Ocena polityki rządu ze strony władz monetarnych miała miejsce tylko raz, w dokumencie dotyczącym założeń polityki pieniężnej na 2013 r. Wówczas uznano, że rząd nie powinien już mocniej zaciskać fiskalnego pasa.
Dariusz Filar, były członek RPP
Słaba kondycja Europy rzeczywiście wpływa na gorsze funkcjonowanie polskiej gospodarki, więc w tym punkcie jestem w stanie zgodzić się z ministrem finansów. Ale RPP zachowywała się dokładnie tak, jak powinna. Pamiętajmy, że wpływ polityki pieniężnej na gospodarkę jest widoczny dopiero po ok. dwóch latach. A dwa lata temu mieliśmy mocne oczekiwanie na to, że gospodarka odbije. Zarówno prognozy MF, jak i NBP były w tej kwestii zbyt optymistyczne. Dla mnie dzisiejsza niska stopa procentowa jest ryzykowna i oby nie była punktem wyjścia do przegrzania na rynku nieruchomości.
Witold Orłowski, główny ekonomista PwC w Polsce
Przyczyną głębszego, niż oczekiwano, spowolnienia gospodarczego w Polsce jest kryzys w Europie. I na tym należałoby zakończyć. Bez wątpienia RPP błędnie odczytała to, co dzieje się w gospodarce, i za późno zaczęła obniżać stopy procentowe. Nie przesadzałbym jednak z wiarą w to, jak głęboki ma to wpływ na problemy budżetu. Minister finansów pretensje mógłby mieć też do samego siaebie. I nie chodzi o konstrukcję tegorocznego budżetu, ale o to, co działo się z deficytem finansów publicznych w poprzednich latach. Trzeba było obniżać deficyt wtedy, kiedy można było to robić, czyli np. w 2010 r., a nie rozkładać to w czasie.
Janusz Jankowiak, Polska Rada Biznesu
Wypowiedź ministra Rostowskiego jest skandaliczna. Byłem i jestem krytyczny wobec tempa obniżek stóp procentowych, ale nie ma to nic wspólnego z problemami budżetu. Główny błąd został popełniony na przełomie 2011 i 2012 r., kiedy minister finansów niepotrzebnie zmniejszył relację deficytu budżetowego do dochodów z 17 proc. do 12 proc. Gdyby nie to, teraz mógłby zwiększyć deficyt, nie manewrując przy progach ostrożnościowych dla długu. Kryzys w Europie w pewien sposób odpowiada za problemy fiskalne, ale nie tłumaczy błędnych prognoz MF, które ekonomiści wytykali od samego początku.
Krzysztof Rybiński, były wiceprezes NBP
Jedyną przyczyną obecnych kłopotów budżetowych jest sam minister finansów. Forsował nierealistyczne założenia do tegorocznego budżetu, mimo że niemal wszyscy ekonomiści tłumaczyli mu, że wzrost gospodarki w tym roku będzie znacznie niższy niż 2,5 proc. wpisane do budżetu. Ja sam przewidywałem recesję. Teraz widzimy, że kwartał do kwartału gospodarka praktycznie nie rośnie. Jesteśmy w stagnacji i minister Rostowski był przed tym ostrzegany. Teraz nie dość, że rząd musi powiększyć deficyt, to jeszcze będzie pewnie musiał ograniczyć wydatki inwestycyjne, co dodatkowo negatywnie odbije się na wzroście.