W II kwartale gospodarka Łotwy powiększyła się o 4,3 proc. w porównaniu z takim samym okresem 2012 r. O takim tempie wzrostu inne kraje UE, o strefie euro nie wspominając, mogą tylko pomarzyć. W porównywalnym tempie rozwija się tylko Estonia. Tak jest już od ponad dwóch lat i – jeśli wierzyć prognozom Komisji Europejskiej – będzie jeszcze co najmniej do końca 2014 r.

W przeliczeniu na jednego mieszkańca tempo wzrostu PKB Łotwy jest jeszcze bardziej imponujące: w tym roku ma wynieść 4,6 proc., po zwyżce o 6,8 proc. w ub.r. Te liczby skrywają jednak największy dramat nadbałtyckiej republiki: szybkie kurczenie się populacji. Jeszcze osiem lat temu liczyła ona 2,25 mln mieszkańców, dziś tylko 2,02 mln. To oznacza, że kraj, jeden z najmniej ludnych w UE, opuściło w tym czasie 10 proc. obywateli. Gdyby nie to, stopa bezrobocia z pewnością byłaby wyższa niż 11,4 proc.

Masowa emigracja Łotyszy to bezpośredni skutek kryzysu gospodarczego, a dokładniej przyjętej strategii jego przetrwania. Rząd w Rydze postanowił bronić sztywnego kursu łata wobec euro, obowiązującego od początku 2005 r. Było to podyktowane względami wizerunkowymi, chęcią jak najszybszego przystąpienia do strefy euro (każdy kandydat musi co najmniej przez dwa lata zachować stabilność waluty wobec euro) oraz rozpowszechnieniem wśród łotewskich firm i gospodarstw domowych kredytów w obcych walutach. W razie dewaluacji łata ciężar tych długów gwałtownie by wzrósł.

W tej sytuacji Łotwa mogła odzyskać zaufanie inwestorów i międzynarodową konkurencyjność tylko na drodze restrykcyjnej polityki fiskalnej i reform zwiększających elastyczność gospodarki. Musiała też skorzystać z pomocy Międzynarodowego Funduszu Walutowego i KE (otrzymała 7,5 mld euro, które zwróciła przed terminem pod koniec 2012 r.). Pierwszym efektem tej polityki było załamanie PKB w latach 2008–2010 łącznie o ponad 20 proc.

Wyrzeczenia się opłaciły. Łotwa szybko opanowała deficyt budżetowy i ustabilizowała dług publiczny (wynosi 40 proc. PKB). Dzięki temu spełniła warunki przynależności do strefy euro i z początkiem 2014 r. stanie się jej 18. członkiem. Rząd nadal jednak tnie wydatki, za co był nawet krytykowany przez KE i MFW. Dzięki temu może sobie pozwolić na cięcie podatków, które w trakcie kryzysu musiał podnosić. Inne kraje eurolandu obawiają się, że Łotwa, z CIT na poziomie 15 proc., stanie się kolejnym – obok Irlandii i Luksemburga – rajem podatkowym w unii walutowej.