Dotychczas FSB - instytucja koordynująca regulacje finansowe na świecie, działająca przy Banku Rozrachunków Międzynarodowych w Bazylei - jako „zbyt wielkie by upaść" określała tylko 29 banków oraz dziewięciu ubezpieczycieli. Kryterium jest wielkość aktywów oraz globalny zasięg. Instytucje te obowiązują wyższe wymogi kapitałowe i płynnościowe, co ma ograniczyć ryzyko ich bankructwa, które mogłoby zdestabilizować światowy system finansowy.

FSB zauważyła w opublikowanym w środę raporcie, że fundusze inwestycyjne mogą być uważane za systemowo ważne, bo stanowią trudne do zastąpienia źródło kapitału dla firm i gospodarstw domowych. Propozycje, jak ograniczyć ryzyko, jakie stwarzają fundusze „zbyt wielkie, by upaść", bazylejska organizacja zamierza przestawić później.

Ze stanowiskiem FSB nie zgadza się ICI Global, organizacja reprezentująca towarzystwa funduszy. – Objęte nadzorem fundusze, ani zarządzające nimi firmy, nie były i wedle wszelkiego prawdopodobieństwa nie będą źródłem ryzyka systemowego – ocenił Dan Waters, dyrektor zarządzający ICI. Jak podkreślił, fundusze różnią od banków i ubezpieczyli m.in. tym, że nie ponoszą ryzyka bilansowego (tzn. nie ma ryzyka, że wskutek zmian cen na rynkach ich zobowiązania okażą się większe, niż aktywa).

Największe fundusze inwestycyjne na świecie, indeksowy Vanguard Total Stock Market oraz obligacyjny Pimco Total Return, dysponują aktywami rzędu 250 mld USD. Żaden z polskich funduszy na liście FSB z pewnością się nie znajdzie. Wartość całego polskiego rynku funduszy detalicznych to bowiem około 100 mld zł.