Rzeczywistość okazała się lepsza od oczekiwań. 17 kwietnia, w Wielki Czwartek na nowojorskim parkiecie Nasdaq pojawiły się po raz pierwszy akcje chińskiego odpowiednika Twittera. Kurs serwisu Weibo wzrósł w debiucie aż o 19 proc., cena akcji poszła w górę z zakładanych 17 dolarów na 20,24. Wartość wszystkich akcji wyniosła 4,1 mld dolarów.
Chiński debiut
Chińczycy ostrożnie rozpoczęli działania na amerykańskiej giełdzie. Zdecydowano się na mniejszy kurs otwarcia (z przedziału 17-19 dolarów wybrano mniejszą wartość) oraz na rynek wypuszczono mniejszą partię akcji niż zakładano na początku (16,8 mln zamiast 20 mln). Firma w debiucie zebrała 286 mln dolarów. Chińskie media spodziewały się wpływów rzędu 500 mln dolarów. Na rekordowe IPO chińskich firm trzeba będzie poczekać do debiutu e-commerce'owego koncernu Alibaba. Imperium Jacka Ma planuje zebrać ponad 15 mld dolarów od inwestorów w Nowym Jorku. Na razie na amerykańskich parkietach króluje nieufność wobec branży IT.
Weibo nie ma się czego wstydzić – szybko rozwijająca się sieć społecznościowa przyciąga 143,8 mln aktywnych użytkowników miesięcznie oraz 66,6 mln dziennie. Ponad 80 tys. chińskich instytucji rządowych ma tam konto. Na Weibo prowadzą swoje konta także zagraniczni politycy: premier Wielkiej Brytanii David Cameron, szefowa MFW Christine Lagarde, czy przewodniczący Rady Europejskiej Herman Van Rompuy. Te konta mają po kilka milionów chińskich „followersów", o wiele więcej niż ich twitterowe odpowiedniki, na których wiadomości śledzi ok. 150 tys. odbiorców. Na Weibo bloguje też codziennie Organizacja Narodów Zjednoczonych. Według danych 5 proc. z liczby aktywnych użytkowników, ok. 10 mln, odpowiada za powstawanie 95 proc. wszystkich treści publikowanych w serwisie. Specjaliści od social media szacują, że 60 proc. kont na Weibo nie opublikowało żadnego posta od początku roku. W porównaniu do tego na Twitterze 44 proc. z 974 mln kont jest od stycznia 2014 martwych.
Rosnąca nieufność wobec branży
Giełdowa nieufność wobec Weibo może wynikać z problemów z cenzurą, które zawsze mogą dotknąć każdą społecznościową platformę w Chinach. Twitter jest zablokowany w Państwie Środka całkowicie, użytkowników Weibo także może coś takiego spotkać. Praktycznie w dowolnym momencie. Spadki w branży IT w Nowym Jorku dotykają jednak nie tylko Chińczyków.
Od początku roku spadki dotykają największych graczy z branży startupowej. Kurs akcji Facebooka spadł o ponad 17 proc. w stosunku do debiutu, Kinga, producenta popularnej gry Candy Crush Saga, notuje spadek o prawie 20 proc. Netflix, Yelp i Twitter są odpowiednio o 27, 33 i prawie 40 proc. na minusie w stosunku do cen akcji z IPO. Na cyklicznych spotkaniach managerów w firmach IT coraz więcej czasu poświęca się dyskusji o coraz gorszych wynikach finansowych. Indeks branży technologicznej na Nasdaq znajduje się 6,5 proc. niżej od marcowych rekordów. Spadki dotykają także firmy dostarczające technologię cloud computingu.