Wyliczyli oni, że wzrost PKB w strefie euro w 2014 roku wyniesie 1,1 proc. r/r, a w kolejnym roku gospodarka przyspieszy do 1,5 proc. r/r. Wzrost gospodarczy wspierają rosnący eksport i popyt wewnętrzny. Jednak sytuacja w poszczególnych 18 krajach eurolandu jest bardzo zróżnicowana.
- Pierwsze półrocze w Europie obfitowało w wiele przełomowych wydarzeń. W marcu nastąpiła eskalacja konfliktu na Ukrainie. W maju odbyły się wybory do Parlamentu Europejskiego, które wzmocniły pozycję eurosceptyków – przypominają autorzy raportu. - Natomiast na początku czerwca Europejski Bank Centralny podjął bezprecedensową decyzję o obniżce stóp procentowych do historycznego minimum i wprowadzeniu ujemnej stopy depozytowej.
Powodem decyzji EBC było rosnące ryzyko deflacji i dosyć powolny powrót na ścieżkę wzrostu gospodarczego. W tym roku po dwóch latach spadku PKB, aktywność gospodarcza w strefie euro może przyspieszyć. Jednak jak spodziewają się eksperci nie będą to spektakularne wzrosty – w tym roku PKB sięgnie 1,1 proc. r/r, w przyszłym może skoczyć do 1,5 proc. r/r, a rok później do 1,6 proc. r/r w kolejnych latach.
– Strefa euro jest na pewno w lepszej kondycji niż jeszcze rok temu, ale trudno mówić o dynamicznym wychodzeniu z kryzysu – tłumaczy Marek Rozkrut, Partner, Główny Ekonomista EY. - Z jednej strony mamy rosnący eksport i popyt wewnętrzny, które sprawiają, że przedsiębiorcy powinni raczej przygotowywać się do ekspansji niż na scenariusze kryzysowe. Z drugiej strony, skala poprawy sytuacji gospodarczej jest bardzo różna w poszczególnych krajach członkowskich Przypomina on, że w Austrii i Niemczech stopa bezrobocia jest niska, a płace rosną. W krajach poprawiających swoją konkurencyjność, takich jak Irlandia, wzrost gospodarczy powinien być zdecydowanie wyższy niż średnia dla strefy euro. Na drugim biegunie znajdują się Włochy czy Francja, które nie zreformowały swoich gospodarek, stąd oczekiwania słabszego wzrostu i mniejszej poprawy na ryku pracy w tych państwach – wynika z kwartalnego raportu Prognozy dla strefy euro.
Raport zwraca uwagę, że obok dość powolnego wzrostu, wciąż rosnącego zadłużenia i odkładanych w czasie inwestycji, coraz poważniejszym problemem dla strefy euro staje się spadająca inflacja, która w maju wyniosła zaledwie 0,5 proc. w ujęciu rocznym. Nawet w niemieckiej gospodarce, która jest w dobrej kondycji, inflacja osiągnęła wartość 1proc. r/r. Żeby zapobiec dalszemu spadkowi dynamiki cen, w czerwcu Europejski Bank Centralny obniżył główną stopę procentową z 0,25 proc. do 0,15 proc., a stopę depozytową do -0,1proc.. Oznacza to w praktyce, że banki płacą za możliwość trzymania swoich środków na kontach we Frankfurcie. Ten bezprecedensowy krok EBC ma służyć pobudzeniu akcji kredytowej dla firm i konsumentów. – Mimo że stopy procentowe EBC pozostają na rekordowo niskim poziomie, wiele banków nadal nie odkręciło kurka z kredytami. Między innymi ze względu na prowadzony przegląd jakości aktywów bankowych, instytucje finansowe nie chciały podejmować działań, które mogłyby negatywnie wpłynąć na ich sprawozdania finansowe. Równocześnie, utrzymująca się fragmentacja rynków finansowych sprawia, że oprocentowanie nowych kredytów w niektórych krajach strefy euro jest wysokie, a popyt na kredyt w sektorze prywatnym pozostaje niski. Ponadto stopa bezrobocia w strefie euro na poziomie bliskim 12 proc. pokazuje, że bez pracy pozostaje wciąż bardzo wiele osób, co ogranicza apetyt na zakupy i inwestycje – mówi Rozkrut. Eksperci wskazują na potrzebę bardziej zdecydowanych działań ze strony Europejskiego Banku Centralnego, takich jak na przykład luzowanie ilościowe.