Transport publiczny postanowiła zbadać firma Simon–Kucher & Partners, która wzięła pod uwagę nie tylko rozwój linii i sieci autobusowych, tramwajowych i kolejowych, ale również ceny, jak i częstotliwość kursowania na takich trasach, jak choćby połączenia z lotniskiem.
W takim ujęciu Zurych i Paryż mają najdłuższą sieć autobusową – ponad 1,7 km na 1 tys. mieszkańców. W Warszawie ten wynik wynosi ponad 0,4 km, podczas gdy najsłabszy jest w Tokio – tylko 0,06.
Z kolei pod względem liczby połączeń najlepiej, bo aż z 20 na godzinę wypada Dubaj. W Warszawie to ledwie trzy–cztery. Nasza stolica za to wypada dobrze pod względem odległości, jaką można przejechać na jednorazowym bilecie – na najtańszym średnio 21 km, a na najdroższym 41 km. Stolica Polski jest też jednym z liderów w kategorii ceny, choć autorzy badania zauważają również, iż miasto jest w grupie tych, które w ostatnich trzech latach najmocniej podniosły ceny i to znacznie powyżej inflacji.
Właśnie w Warszawie oraz w Madrycie i Mediolanie od 2001 r. bilety jednorazowe zdrożały średnio o ok. 17 proc. przy inflacji poniżej 3 proc. Średnio w analizowanych miastach ceny wzrosły tylko o 5,9 proc., a w Paryżu, Dubaju i Sao Paulo nie zmieniły się w tym okresie.
– Porównując ceny lokalnego transportu publicznego w odniesieniu do ceny biletów jednorazowych (cena za kilometr) i ceny za bilet miesięczny, w Warszawie można zaobserwować, że miasto dosyć silnie motywuje mieszkańców do zakupu tańszych biletów miesięcznych – mówi Richard Zinoecker, partner zarządzający warszawskim biurem Simon–Kucher & Partners.