Tu pojawił się temat kryptowalut. Uczestnicy debaty zauważyli, że choć nie stanowią one dziś głównego zagrożenia dla systemu finansowego, to przyciągają miliony Polaków, bo obiecują duży zysk i są doskonale opakowane marketingowo. Rynek kapitałowy tego marketingu nie ma. – Jest to też trochę kwestia mody. Powinniśmy się zastanowić, co zrobić, żeby młodym ludziom zaszczepić modę na rynek kapitałowy. Parafrazując nieco hasła polityczne, uważam, że powinniśmy działać pod hasłem „make capital markets cool again” – mówił Jastrzębski.
Wskazywał też jednak na bariery rynku kapitałowego, który jest regulowany, przez co przegrywa w starciu z rynkiem kryptowalut, który na takie ograniczenia nie musi się oglądać. W szczególności nadmierne regulacje mogą zniechęcać instytucje rynku kapitałowego do działań promocyjnych lub ograniczać je w ich prowadzeniu.
– Efekt jest taki, że rynek, na który chcemy przekierować pieniądze, nie może o te pieniądze zabiegać, bo jest skrępowany ograniczeniami dotyczącymi działań promocyjnych, a rynek, na który te pieniądze odpływają ze stratą dla gospodarki, ma większe możliwości działania – tłumaczył przewodniczący KNF. Jeżeli jest tak, że nadmierne ograniczenia regulacyjne pozbawiają instytucje rynku kapitałowego możliwości prowadzenia działań promocyjnych, podczas gdy środowiska krypto wykorzystują prosty, emocjonalny przekaz, na który młodzi ludzie są bardziej podatni, to bezwzględnie uważam, że trzeba się temu przyjrzeć. Nie powinno być tak, że rynek kapitałowy – który przekierowuje środki ludności na inwestycje – jest negatywnie dyskryminowany względem takich obszarów rynku, gdzie przekierowanie środków nie tworzy wartości dla gospodarki i nie przekłada się na inwestycje. W tym zakresie deklaruję pełną współpracę z rynkiem kapitałowym, tak aby umożliwić mu skuteczne konkurowanie o środki klientów z innymi obszarami, w których my nie widzimy wartości dla gospodarki.
Zdaniem Adamskiego to może się w niedługim czasie zmienić za sprawą platformy edukacji finansowej, nad założeniami której pracuje działająca przy ministrze finansów Rada Edukacji Finansowej, na czele której stoi. – Weszliśmy w głęboką, merytoryczną interakcję z osobami, które robią dobrą edukację finansową. Z youtuberami, blogerami, zdajemy sobie bowiem sprawę, że platforma edukacji finansowej w wykonaniu rządowym bardzo łatwo może się skończyć dużym niepowodzeniem. Ona musi być atrakcyjna i nowoczesna, dlatego przy jej tworzeniu chcemy wykorzystać wnioski z naszych rozmów z tymi, którzy wiedzą, jak to robić. Jeszcze w czerwcu Rada Edukacji Finansowej podejmie uchwałę w sprawie uruchomienia konkursu na budowę takiej platformy – tłumaczył szef Instytutu Finansów. – Ludzie potrzebują rzetelnych informacji o tym, jakie są ryzyka, jakich zwrotów z inwestycji mogą się spodziewać, wreszcie, jaki jest charakter poszczególnych rodzajów inwestycji, które są dostępne na rynku. To muszą być informacje, które ułatwiają podejmowanie racjonalnych decyzji – przekonywał.
Oferta i podatki
Jaszczyk przekonywał, że Polska już dziś dysponuje całkiem bogatym wachlarzem instrumentów do długoterminowego oszczędzania: IKE, IKZE, PPK czy PPE. – Dodawanie kolejnych nie ma sensu. Należy skupić się na zwiększaniu świadomości i przedstawianiu korzyści z obecnych rozwiązań. Zresztą dodaliśmy OIPE, czyli europejski produkt emerytalny, i zainteresowanie jest znikome – zauważył wiceszef PFR. Problem nie leży więc w braku narzędzi, ale w ich niewystarczającej promocji i – być może – skomplikowaniu, tu nie było zgody ekspertów. Pojawił się natomiast postulat poluzowania niektórych barier w dostępie do produktów długoterminowego oszczędzania.