Między 10 a 13 maja trwa na Litwie społeczna akcja bojkotowania sieci handlowych. Udział zadeklarowało ponad 100 tys. Litwinów. Protestują przeciwko drożyźnie w sklepach.
– Sytuacja, którą teraz mamy, ma związek z wprowadzeniem od stycznia 2015 r. na Litwie euro. Na początku nowa waluta nie spowodowała wzrostu cen. Władze bardzo tego pilnowały. Jednak w tym roku ceny gwałtownie się podnoszą. Stawki VAT w Polsce są niższe od litewskich, a konkurencja większa. Oficjalne statystyki litewskie podają, że już 14 proc. społeczeństwa regularnie zaopatruje się w Polsce – mówi „Rzeczpospolitej" radca Henryk Szymański, kierownik Wydziału Promocji Handlu i Inwestycji Ambasady RP w Wilnie.
Opinię potwierdza Dariusz Górski, dyrektor Izby Przemysłowo-Gospodarczej w Suwałkach. – Coraz więcej jest u nas klientów z Litwy. Kupują nie tylko żywność, ale także chemię gospodarczą, sprzęt AGD i elektronikę. Nasze sieci na czas weekendu, kiedy przyjeżdża ich najwięcej, ogłaszają promocje. Bywa i tak, że już w południe niektóre działy świecą pustkami. Im korzystniejszy kurs euro, tym więcej Litwinów. Wielu zamawia w ilościach hurtowych i firmy z Suwałk, Augustowa i okolic rozwożą towary po litewskich miejscowościach – opowiada Dariusz Górski.
Henryk Szymański podkreśla, że sytuacja jest spowodowana także tym, iż na Litwie dominuje właściwie jedna sieć handlowa Maksima. Mniejsza konkurencja sprawia, że różnica między ceną zakupu u producenta a ceną detaliczną w sklepie osiąga dziesięciokrotne przebicie.
We wtorek spowodowało to protest litewskich producentów mleka. Stowarzyszenie Rolnych Grup Producenckich Kooperacijos kelias zorganizowało w Wilnie przed gmachem Ministerstwa Rolnictwa i w Rokiszkach przez centrum handlowym Topo rozdawanie mleka. Każdy chętny dostał bezpłatnie jeden litr. W ten sposób producenci mleka chcieli zwrócić uwagę władz na pazerność litewskich handlowców. Za litr mleka pełnego rolnik dostaje na Litwie 0,08–0,15 euro, a ten sam litr w sklepie kosztuje nawet kilkanaście razy drożej.