Wyobraźmy sobie duże przedsiębiorstwo, z ogromną liczbą pracowników, złożoną strukturą. Zgodzimy się, że nie jest łatwo nim zarządzać. Choć jest to możliwe. To przedsiębiorstwo miało wiele zarządów. Lepszych i gorszych. Czasem załoga firmy wprost nie znosiła swoich szefów.
Organizowała masówki, nie chciała podporządkować się wydawanym decyzjom. Mimo że spółka zaczęła coraz lepiej działać, widocznie poprawiła się jej sytuacja, to wciąż miała dług i wciąż się zadłużała.
Firma była, można powiedzieć, dobrem wspólnym. Jej właścicielami stali się wszyscy zatrudnieni. Ale dopiero ci odpowiednio długo pracujący mieli głos na walnym zgromadzeniu akcjonariuszy. Chodziła na nie połowa osób. I kiedy kolejny zarząd, zdaniem załogi, był nie do przyjęcia, akcjonariusze odsuwali go od pracy. Przychodził nowy sztab rządzący.
Nowy, ale nie do końca, bo kadra w sumie od lat była ta sama. Ostatnie NWZA też zarząd firmy zmieniło – nie do poznania. Szefowie firmy zapowiedzieli, że będą zarządzać sprawnie, dynamicznie, budując zaufanie pracowników. I oczywistym jest, że efekty nie mogą być widoczne od razu. Trzeba będzie na nie poczekać.
W firmie zdarzyła się jednak rzecz typowa i nietypowa zarazem. Z jednego z działów postanowili odejść zastępcy kierownika. Odeszli z różnych powodów. Sam dział jest mocno osadzony w strukturach firmy, tym bardziej że główne jego zadanie polega na dbałości o pieniądze. I tu zaczął się problem. Z uwagi na wspomnianą wcześniej złożoną strukturę firmy okazało się, że dokonanie zmian personalnych nie jest proste. Choć wydaje się, że nie powinno być nawet najmniejszego problemu. Odchodzących nie można było przez długi czas odwołać, kandydatom wręczyć powołań.