Popularność złotego kruszcu jako bezpiecznej lokaty na niepewne czasy wówczas rośnie, co podnosi także jego wartość. Podobnie jest i tym razem.

Załamanie na rynku kredytów hipotecznych, recesja w USA, rosnąca inflacja, spadki na giełdach stworzyły naturalne środowisko dla drożejącego złota. Jeszcze w 2003 r. uncja kosztowała 350 dol. Pod koniec 2005 r., po raz pierwszy od lat 80., jej cena przebiła 500 dol., jednak dynamika wzrostu nadal pozostawała stabilna. W drugiej połowie 2007 r. notowania złota zaczęły piąć się w górę w przyspieszonym tempie, z poziomu ok. 650 dolarów w sierpniu do ponad 900 dol. na początku 2008 r. Mimo że w ostatnich dniach cenowy rajd nieco wyhamował, po krótkiej przerwie niewykluczona jest jego kontynuacja i osiągnięcie niebotycznej granicy 1000 dol. za uncję.

Co wyróżnia rynek złota na tle innych rynków towarowych, w przypadku większości z nich reakcje cen na zmiany koniunktury światowej przebiegają w dokładnie odwrotnym kierunku. Pogorszenie sytuacji w gospodarce i spadek popytu ciągnie za sobą w dół także i ceny. Tymczasem globalne spowolnienie nie zmniejsza zapotrzebowania na złoto. Nie jest ono bowiem wykorzystywane do celów produkcyjnych (jak choćby ropa czy metale przemysłowe), a jeśli już, to tylko do wyrobu biżuterii, na którą popyt ostatnio stale rośnie, zwłaszcza ze strony szybko rozwijającej się Azji. O wartości złota decyduje wyłącznie jego bieżąca pozycja inwestycyjna, która, jak już wspomniano, rośnie w niepewnych czasach.

O ile istnieje wyraźna zależność pomiędzy sytuacją w światowej gospodarce a zmianami cen złota, o tyle związek ten nie zachodzi w przeciwnym kierunku. Dla kondycji globalnej gospodarki ma dziś niewielkie znaczenie, czy cena kruszcu rośnie czy maleje. Inaczej było do lat 70. ubiegłego wieku, kiedy międzynarodowe stosunki walutowe oparte były na systemie z Bretton Woods, a wcześniej systemie waluty złotej. Dostępne zasoby złota decydowały wtedy o ilości pieniądza w obiegu, a jego cena, wyrażona w dolarach, o wzajemnych (stałych) relacjach kursowych pomiędzy krajami. Choć dziś banki centralne nadal znaczną część swoich rezerw utrzymują w kruszcu, nie ma to już wpływu na kształtowanie się stabilności monetarnej na świecie. Złoto pozostaje jednak w skarbcach i nic nie wskazuje na to, aby nastąpić miała jego masowa wymiana na inne aktywa, nawet teraz, gdy wyjątkowo atrakcyjna cena dawałaby na tym dobrze zarobić.

Michał Pronobis - ekonomista z Uniwersytetu Gdańskiego