Gospodarka spowalnia, ale dla budżetu nie wynika z tego faktu nic złego. Osłabienie wzrostu gospodarczego wiąże się jednak z tym, że wzrost dochodów będzie niższy niż w latach poprzednich i trzeba to wziąć pod uwagę przy planowaniu przyszłorocznych wydatków. Szef resortu finansów nie dostanie bowiem w prezencie kilku dodatkowych miliardów złotych, które będzie mógł przeznaczyć na sfinansowanie pomysłów polityków, albo obniżenie deficytu.

Posłowie nie tylko muszą skończyć z rozdawnictwem, ale pomyśleć nad rozwiązaniami, które zwiększą wpływy do państwowej kasy. Czas więc na reformy, które nie są popularne politycznie, za to wymagają determinacji i odwagi. Chodzi o włączenie do systemu ubezpieczeniowego i podatkowego rolników, o czym mówi się od lat. Ale i wprowadzenie opłat za podstawowe usługi zdrowotne i koniec ze składkami płaconymi za bezrobotnych z państwowej kasy. Prostym i szybkim zabiegiem gwarantującym dodatkowe pieniądze dla budżetu jest też likwidacja różnych stawek np. w VAT.

Uproszczenie i wyczyszczenie przepisów podatkowych w wielu krajach okazało się zbawienne dla portfeli przedsiębiorców, znacznie poprawiło też ściągalność podatków. No i wreszcie przyspieszenie prywatyzacji, co nie tylko zmniejszy niepotrzebnie dziś ponoszone koszty, zwiększy dochody, ale poprawi też sytuację zakładów i pracujących tam ludzi.