Jeszcze dwa tygodnie temu za euro płacono niewiele ponad 4,20 zł na fali informacji o przyznaniu Polsce wartej 20 mld dol. Elastycznej Linii Kredytowej z Międzynarodowego Funduszu Walutowego. Wczoraj euro kosztowało nawet ok. 4,58 zł.
– Rynek zrozumiał, że linia kredytowa jedynie może spowolnić tempo osłabienia, ale nie zmienia pogarszających się fundamentów makro czy problemów budżetowych – napisał w ostatnim raporcie poświęconym polskiej walucie Timothy Ash z Royal Bank of Scotland. – Nawet taka linia kredytowa nie powstrzyma osłabienia, choć może zmniejszyć górny pułap kursu euro do złotego – dodaje Marcin Grotek, analityk rynków finansowych banku Raiffeisen.
Złoty jest nadal wyraźnie słabszy, choć wczoraj po południu nieco się umocnił; euro potaniało do ok. 4,48 zł. – To korekta techniczna, odreagowanie osłabienia z ostatnich dni – tłumaczy Jan Koprowski, diler walutowy jednego z zagranicznych banków.
Osłabienie złotego, na które narzekają osoby spłacające kredyty zaciągnięte w obcych walutach, zdaniem ekonomistów pozwoli polskiej gospodarce na szybsze wyjście z kryzysu. – Polska odniesie najwięcej korzyści z osłabienia swojej waluty w porównaniu do Czech i Węgier – napisali we wczorajszym raporcie analitycy Commerzbanku.
Słaby złoty oznacza bowiem większą konkurencyjność eksportu – ubiegłotygodniowe dane NBP pokazały, że w obecnych warunkach eksport byłby opłacalny nawet w sytuacji, gdyby euro kosztowało 3,60 zł.