Komisja Europejska zaproponowała, by wprowadzić obowiązek naszywania na sprowadzanej do Unii odzieży metek „Made in... ”, aby klienci wiedzieli, że dana koszula, spódnica, spodnie itp. pochodzą z kraju o niskich kosztach produkcji, np. z Chin, Bangladesz czy Pakistanu.
Eurodeputowani zaaprobowali propozycję Brukseli, projekt dyrektywy trafi teraz do przedstawicieli 27 krajów, którzy mają zatwierdzić go.
Podobną propozycję dotyczącą wszystkich produktów a nie tylko tekstyliów zablokowano 5 lat temu z powodu braku jednomyślności w krajach Unii. — Konsument ma prawo wiedzieć, z jakiego kraju pochodzi to, co chce kupić — stwierdził teraz poseł-sprawozdawca, holenderski liberał Tom Manders.
Etykietki „Made in... są obecnie dobrowolne w Europie, ale w praktyce ich naszywanie zależy od krajowych przepisów. W USA, Kanadzie i Japonii są już obowiązkowe.
Nowa dyrektywa pomoże małym i średnim firmom europejskim produkować w Europie zamiast przenosić produkcję do tańszych krajów. Będzie też ochroną przed dumpingiem socjalnym uważanym w Unii za niedozwoloną konkurencję. A sami klienci zadecydują, czy wolą wyroby europejskie czy z dalekiego importu.