Kością niezgody między Białym Domem a Kongresem jest skala cięć w projekcie budżetu na 2011 rok. Republikanie, którzy od stycznia mają większość w Izbie Reprezentantów, żądają zmniejszenia wydatków państwa o 40 mld dol. (wcześniej żądali cięć w wysokości 65 mld). Demokraci są skłonni zgodzić się na oszczędności w wysokości 33 mld.
Od kilku miesięcy rząd Baracka Obamy funkcjonuje tylko dzięki temu, że Kongres uchwalał prowizoria budżetowe, przedłużające finansowanie administracji o kolejne tygodnie. Prezydent USA żąda od polityków, aby wreszcie doszli do kompromisu i uzgodnili ostateczny projekt budżetu.
Trwające do nocy czwartkowe spotkanie w Białym Domu nie przełamało jednak impasu. – Za każdym razem, gdy zgadzamy się spotkać gdzieś pośrodku, republikanie ten środek przesuwają – skarży się Harry Reid, lider demokratycznej większości w Senacie.
Jeśli do piątku o północy nie uda się dojść do kompromisu, administracja Obamy zostanie bez pieniędzy. Na bezpłatny urlop wysłane zostaną setki tysięcy pracowników sektora publicznego – wszyscy poza tymi, którzy będą uznani za „niezbędnych" dla zapewnienia bezpieczeństwa.
Pracować będą np. kontrolerzy lotów, osoby zatrudnione w szpitalach czy strażnicy w publicznych więzieniach. Zamknięte zostaną m.in. Statua Wolności, muzea oraz parki narodowe. Nieczynne będą biura paszportowe, nie będzie też można złożyć wniosku o ogłoszenie bankructwa dłużnika ani odzyskać nadpłaconego podatku.