Odbicie tego konfliktu natychmiast dało się zauważyć na rynkach, gdzie drastycznie wzrosło oprocentowanie obligacji hiszpańskich, sięgając niemal poziomu 7 proc. To było nieprzyjemne zaskoczenie, a minister finansów Elena Salgado zapewniała gdzie tylko się dało, że nie ma żadnego powodu, aby się obawiać, że ten kraj podąży śladem Irlandii, Portugalii i Grecji i wystąpi o pomoc finansową.
Tak wysokie koszty obsługi długu są jednak wyrazem niepewności co do przyszłej polityki rządu, który zostanie wyłoniony po niedzielnych wyborach. Wprawdzie Mariano Rajoy, lider Partii Ludowej, która praktycznie ma już w kieszeni zwycięstwo, zapowiada, że jego polityka będzie się opierała na trzech zasadach: „ciąć", „ciąć" i „ciąć", to jednak wiadomo, że same cięcia nie zastąpią reform.
Ratowanie gospodarki europejskiej skomplikowało się jeszcze bardziej, kiedy w nocy ze środy na czwartek ukazała się wiadomość, że z zajmowanego stanowiska zrezygnował dyrektor Departamentu Europejskiego Międzynarodowego Funduszu Walutowego Antonio Borges. Został on powołany na ten urząd niecały rok temu. Borges, były wiceprezes Goldmana Sachsa w Londynie, uważał, że najlepszy sposób na ratowanie strefy euro to metoda amerykańsko-brytyjska, czyli stymulowanie wzrostu. Nie byłoby w tym nic złego, bo ekonomiści funduszu często mają odmienne zdanie. Borges jednak odważył się swoje poglądy wyrazić publicznie. Dlatego mimo pochwał swojej szefowej Christine Lagarde musiał opuścić sta- nowisko.
Szybko jednak pojawiła się informacja, że MFW zostanie wyposażony w dodatkowe środki z Europejskiego Banku Centralnego, tak aby był w stanie pomóc nawet największym krajom strefy euro. Czyli stało się tak, jak chcieli Niemcy – EBC nie będzie bezpośrednio zaangażowany w pożyczanie pieniędzy, lecz wzmocniona zostanie rola MFW, co postulowali Francuzi. Zdaniem ekonomistów tylko EBC jest nadal wiarygodny dla rynków i jest w stanie wygenerować bądź zagwarantować nawet bilion euro. Tyle że EBC nie może bezpośrednio wspierać rządów i stać się „kasą ostatniej szansy". To rola MFW.
W tej chwili najważniejszym zadaniem jest otoczenie „zaporą ogniową" gospodarki greckiej. Wypłata 8 mld euro z pierwszego pakietu pomocowego do końca roku wydaje się coraz bardziej prawdopodobna. Nie wiadomo jednak, jakie reformy będzie w stanie przeprowadzić nowy premier Lucas Papademos, żeby przekonać tzw. trojkę: Komisję Europejską, MFW i EBC, do uruchomienia znacznie większych środków – przynajmniej 45 mld euro do końca stycznia i kolejnych 40 mld w ciągu następnych sześciu tygodni. Zdaniem wicepremiera i ministra finansów Ewangelosa Wenizelosa bez tych pieniędzy rządowi w Atenach znów grozi ogłoszenie niewypłacalności.