Inwestorzy przyjęli z zadowoleniem to, że Fed rozpocznie nielimitowany czasowo skup instrumentów finansowych powiązanych z rynkiem hipotecznym zwanych MBS, podczas którego będzie co miesiąc nabywał papiery warte 40 mld dol. Liczą oni, że w wyniku tej operacji osłabnie dolar, a rynki zaleje fala świeżo drukowanych pieniędzy.
Psychologiczne skutki programu ilościowego luzowania polityki pieniężnej (QE3) są już widoczne. Euro kosztowało w piątek po południu już nawet 1,31 dolara, za baryłkę ropy naftowej gatunku WTI płacono, po raz pierwszy od połowy maja, 100 dol. QE3 przyjęto z entuzjazmem na azjatyckich giełdach. Hang Seng, główny indeks giełdy w Hongkongu, zamknął się w piątek 2,9 proc. na plusie. W ciągu dnia większość europejskich indeksów rosła powyżej 1 proc. Nowojorski indeks S&P 500 otworzył się 0,3 proc. na plusie, po czwartkowej zwyżce o 1,6 proc. Jest on najwyżej od grudnia 2007 r.
– To był silny sygnał ze strony Fedu i jego szefa Bena Bernankego, ale musimy jeszcze trochę poczekać, czy te zwyżki są tylko kilkudniowym fenomenem. Mimo wszystko banki centralne zdjęły część niepewności z rynków – wskazuje Mike Lenhoff, główny strateg w londyńskiej firmie Brewin Dolphin Securities.
QE3 oznacza napływ kapitału także na rynki wschodzące, takie jak polski. Siłą rzeczy pomogło więc polskiej walucie. W piątek euro kosztowało 4,06 zł, dolar 3,10 zł, a frank szwajcarski 3,34 zł – najmniej od połowy ubiegłego roku. – Na rynku panuje euforia, ponieważ mamy QE3 bez limitu, a to zostało trochę lepiej odebrane przez inwestorów, ponieważ daje Fedowi większą możliwość dopasowywania się do sytuacji w Europie i Chinach – mówi Marek Rogalski z DM BOŚ.
Większość analityków wątpi jednak, że na fali działań Fed nastąpi większe umocnienie naszej waluty. – Po wcześniejszych programach, QE1 i QE2, widać było, że amunicja dosyć szybko się kończyła. Fed to wie, dlatego decyduje się na coraz bardziej radykalne i daleko idące działania – twierdzi Piotr Kalisz z Citi Handlowego.