Brytyjskie obawy nie miną

Jedność Unii Europejskiej stała się fikcją. Dziś buduje się zestaw zasad, instytucji i instrumentów dla obecnych i przyszłych członków strefy euro – pisze dyrektor think tanku Bruegel

Publikacja: 28.01.2013 23:23

Brytyjskie obawy nie miną

Foto: Bloomberg

Red

Przemówienie Davida Camerona na temat Europy miało charakter przede wszystkim taktyczny. Takie są też więc reakcje Berlina i Paryża. Ale wystąpienie brytyjskiego premiera porusza problemy o dużym znaczeniu dla całej Europy. Czy ma się ona na stałe przeistoczyć w dwupoziomowy gmach? A jeśli tak, to w jaki sposób?

Jaki stopień europejskiej integracji

Nie są to nowe pytania. Zadano je już dwie dekady temu, kiedy najpierw Wielka Brytania, a potem Szwecja nie zdecydowały o wejściu do Europejskiej Unii Walutowej. Dyskutowano o tym po raz kolejny pod koniec lat 90. w kontekście rozszerzenia, zanim nie stało się jasne, że wschodni Europejczycy nie mają ochoty na obywatelstwo drugiej kategorii. I stanęły z powrotem na agendzie, kiedy okazało się, że państwa strefy euro muszą się dalej integrować, bo realna wspólna waluta wymaga czegoś więcej niż tylko bank centralny i zestaw reguł fiskalnych.

Do tej pory odpowiedzią Unii Europejskiej było takie działanie, jakby wszystkie państwa miały ten sam cel, ale podróżowały do niego z różną prędkością. A więc euro prawnie jest walutą całej Unii, ale niektóre państwa korzystają z „derogacji" i mogą emitować własny pieniądz. W ten sam sposób zasada zapobiegania nadmiernemu deficytowi odnosi się do wszystkich państw, ale tylko wobec strefy euro istnieją silne instrumenty jej egzekwowania.

Państwa strefy euro muszą się dalej integrować, bo realna wspólna waluta wymaga czegoś więcej niż tylko bank centralny i zestaw reguł fiskalnych

Jedność stała się fikcją. Dziś buduje się zestaw zasad, instytucji i instrumentów dla obecnych i przyszłych członków strefy euro. Obejmuje on ogromny fundusz pomocowy, zreformowane zasady dyscypliny fiskalnej oraz wspólny nadzór i mechanizm likwidacji banków. Mówi się o specjalnym budżecie strefy euro, a przynajmniej o „zdolnościach fiskalnych" oraz o finansowym wsparciu wysiłków reformatorskich. Dalsze kroki mogą zawierać wspólną zewnętrzną reprezentację na międzynarodowych forach. Ta próba rodzi pytanie o polityczną legitymację, na które trzeba jakoś odpowiedzieć.

„UE plus" w praktyce

Ale jeśli budujemy „UE plus", to dlaczego nie „UE minus", którą proponuje Cameron? Jeśli członkowie strefy euro starają się zdefiniować, ile integracji potrzeba do uczynienia unii walutowej skuteczną i odporną, dlaczego nie zapytać, ile integracji potrzeba dla rynku wewnętrznego, który dla Wielkiej Brytanii jest kluczową przesłanką uczestnictwa w UE? Jeśli on ma być celem zmian, to dlaczego nie odebrać Unii kilku zasad i polityk, których jedynym celem jest utorowanie drogi dla dalszej integracji?

Pytanie jednak, jak miałoby to konkretnie wyglądać. W przemówieniu brytyjskiego premiera uderzał brak szczegółów. Odwoływał się do artykułu traktatu zobowiązującego państwa członkowskie do „coraz bliższej unii", sugerując, że Wielka Brytania powinna być z tego wyłączona. To będzie miało raczej ograniczone skutki. Ktokolwiek myślał, że to zobowiązanie dotyczyło Wielkiej Brytanii, był ofiarą niebezpiecznej iluzji optycznej.

Czego więc Cameron ma nadzieję się pozbyć? Brytyjscy krytycy UE regularnie wspominają o przepisach dotyczących rynku pracy. Ale przepisy dotyczące bezpieczeństwa i zdrowia, równości w miejscu pracy czy czasu pracy nie powstały po to, by utorować drogę do „coraz bliższej unii". Razem z przepisami środowiskowymi uważa się je raczej za integralną część wspólną rynku. Nie chodzi zatem o ograniczenie integracji do tego, co jest niezbędne dla efektywnego rynku wewnętrznego. Debata dotyczy raczej tego, co to pojęcie musi obejmować. Brytyjscy partnerzy mają na ten temat wyraźną opinię i mało prawdopodobne, żeby zgodzili się na brytyjskie żądania.

Wreszcie Wielka Brytania zaniepokojona jest unijną legislacją dotyczącą usług finansowych. To naturalne, biorąc pod uwagę status Londynu jako zagranicznego centrum finansowego dla strefy euro. Jak uniknąć zmiany celów w operacji budowy nadzoru i mechanizmu likwidacji banków oraz przeistoczenia strefy euro w centrum zarządzania większością finansowych regulacji? To są ważne pytania i obie strony muszą uzgodnić zasady postępowania. Ale i tutaj sformowanie „UE minus" nie rozwiąże żadnego z tych problemów.

Innym oczywistym kandydatem do reformy jest unijny budżet. Problemem jest jednak nie to, że jest on zbyt duży (stanowi niespełna 1 procent unijnego produktu krajowego brutto) czy zbyt integracyjny. Ale to, że jest reliktem XX wieku, który nie odpowiada na dzisiejsze wyzwania. Chodzi więc nie o spór między euro- entuzjastami a eurosceptykami, ale między rzecznikami zmiany a obrońcami status quo.

Pozostaje mieć nadzieję, że przewaga taktyki nie powstrzyma dyskusji o problemach podniesionych w przemówieniu Camerona. Ale nie ma pewności, czy to wpłynie na złagodzenie brytyjskich obaw związanych z Europą.

Przemówienie Davida Camerona na temat Europy miało charakter przede wszystkim taktyczny. Takie są też więc reakcje Berlina i Paryża. Ale wystąpienie brytyjskiego premiera porusza problemy o dużym znaczeniu dla całej Europy. Czy ma się ona na stałe przeistoczyć w dwupoziomowy gmach? A jeśli tak, to w jaki sposób?

Jaki stopień europejskiej integracji

Pozostało 92% artykułu
Finanse
Najwięksi truciciele Rosji
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Finanse
Finansowanie powiązane z ESG to korzyść dla klientów i banków
Debata TEP i „Rzeczpospolitej”
Czas na odważne decyzje zwiększające wiarygodność fiskalną
Finanse
Kreml zapożycza się u Rosjan. W jeden dzień sprzedał obligacje za bilion rubli
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Finanse
Świat więcej ryzykuje i zadłuża się. Rosną koszty obsługi długu