Ministrowie finansów Unii Europejskiej mieli wczoraj potwierdzić porozumienie z Parlamentem Europejskim o nowych przepisach dotyczących wymogów kapitałowych dla banków- unijnej wersji globalnego porozumienia Bazylea IV. I choć żaden z 27 ministrów nie miał wątpliwości, że banki powinny mieć więcej lepszego kapitału i wyższą płynność, to jednak ostatecznej zgody nie ogłoszono. Bo kontrowersje budzi fragment dotyczący ograniczenia premii dla bankowców.
– Mamy porozumienie szerokiej większości. Szczegóły techniczne dopracują ambasadorowie w kontakcie z Parlamentem Europejskim – powiedział Michael Noonan, który w imieniu prezydencji irlandzkiej przewodniczył wczorajszemu spotkaniu. Zarówno on, jak i odpowiedzialny za projekt komisarz Michel Barnier przekonywali, że wielkich zmian już nie będzie, bo to wymagałoby powtórzenia trudnych negocjacji z PE. Tymczasem chodzi tylko o wyjaśnienie kilku technicznych szczegółów, tak żeby Parlament mógł zatwierdzić przepisy w głosowaniu plenarnym w przyszłym tygodniu. Barnier nie pozostawił złudzeń, że podstawowe zasady dotyczące premii nie będą zmienione. Nie mogą one przekraczać równowartości wynagrodzenia, a w wyjątkowych wypadkach - za wyraźna zgodą akcjonariuszy - jego dwukrotności. Nowe przepisy mają dotyczyć wszystkich instytucji finansowych w UE, ale również pracowników unijnych banków w ich oddziałach poza Europą.
Przeciwko ograniczeniu premii bankowców jest już tylko Wlk. Brytania. George Osborne przekonywał, że skutki będą odwrotne od zmierzonych. Przepisy forsuje PE, który uważa, że premie nie mają związku z długoterminowymi zyskami i miały udział w kryzysie, poprzez zachęcanie do ryzykownych działań. Tymczasem zdaniem Londynu zmniejszenie elastycznych premii spowoduje zwiększenie stałych pensji. A ich, w razie pogorszenia sytuacji banku, nie będzie można zmienić. Londyn obawia się przede wszystkim, że jego City straci powab dla złaknionych większych pieniędzy menedżerów bankowych.
Wlk. Brytania może jeszcze wywalczyć drobne zmiany, ale szans na odrzucenie propozycji nie ma. Po pierwsze, popierają ją wszystkie inne kraje. Po drugie, premie chce ograniczyć Parlament Europejski. Już wczoraj jego przedstawicieli wyrażali rozczarowanie brakiem wyraźnego sygnału ze strony rady UE. - Głęboko żałuję, że Rada nie podjęła decyzji w tej sprawie – powiedział szef PE Martin Schulz.
Na propozycję ograniczenia premii oburza się oczywiście sektor bankowy. Pojawiły się głosy o możliwości wniesienia sprawy przed unijny sąd, bo traktaty nie dają Unii prawa do regulowania wynagrodzeń. Według poufnego raportu firmy Shearman and Sterilng, cytowanego przez Financial Times, projekt może też być niegodny z konstytucjami niektórych państw członkowskich, na przykład Polski, Niemiec, czy Austrii.