Rz: Zacznijmy od dwóch najbardziej istotnych pytań. Czy uważa pan, że rząd dobrze radzi sobie z gospodarką? I czy dalej pan uważa, że w drugiej połowie roku dojdzie już do ożywienia gospodarczego...
Te drugie pytanie jest merytorycznie o wiele trudniejsze od pierwszego, ale prostsze z mojego punktu widzenia. Uważam, że najgorsze minęło, ale to nie znaczy, iż idzie coś nadzwyczaj dobrego. Odbudowywanie popytu wewnętrznego i dalsza ekspansja polskiego eksportu będą następować, ale powoli. Pytanie, czy wzrost gospodarczy przyspieszy do około 2 proc. i zatrzyma się, co byłoby wysoce niezadowalające z punktu widzenia rynku pracy i oczekiwań społecznych, czy też nastąpi kontynuacja tego ożywienia. Dziś nie mamy pewności, że tak się stanie, ale symptomy ożywienia widzę.
I to tłumaczy pana awersję do dalszego obniżania stóp...
Tak. Powiedzieliśmy, jako Rada, że nie ma co liczyć na dalsze obniżanie stóp procentowych, by dać też sygnał dla przedsiębiorców o stabilizacji kosztu kredytu. To powinien być znak, że ci, którzy chcą zaciągać kredyty na inwestycje, mają na to najlepszy moment od lat.
Ale po stronie rządowej intencja obniżania kosztów kredytu jest bardzo mocna. I nie chodzi tu wyłącznie o ministra Jacka Rostowskiego. Wicepremier Janusz Piechociński w naszym ostatnim wywiadzie powiedział nawet, że główna stopa NBP powinna być na poziomie 1 proc. wobec 2,5 proc. obecnie.