Paniczną wyprzedażą zareagowali inwestorzy na wydarzenia na Ukrainie.  Szczególnie bolesne było załamanie kursu rosyjskich akcji. Moskiewski indeks Micex zanurkował 10,8 proc. Z giełdy wyparowało 58 mld dol. To więcej, niż Putin wydał na igrzyska w Soczi. Rekordowo nisko spadł rubel. Nie pomogła interwencja Banku Rosji, który za 10 mld dol. z rezerw walutowych kupował ruble wyprzedawane przez Rosjan i uciekających inwestorów.

– To bardzo poważny wstrząs dla rosyjskiej gospodarki. Jeżeli to Rosjanie wykupują dolary, to oznacza, że stracili zaufanie do własnej waluty – mówi Dariusz Filar, członek Rady Gospodarczej przy Premierze. – Bezpośredni koszt wojny dla Rosji może sięgnąć przynajmniej 3 proc. PKB (60 mld dol. – red.) – ocenia Władimir Osakowskij, ekonomista BoA Merril Lynch. Tracą też  inne waluty naszego regionu. Złoty taniał do dolara nawet 1,58 proc., a do euro 1,33 proc. – Jeżeli interwencja rosyjska ograniczy się do Krymu i nie przekształci się w konflikt zbrojny, nie widzę zagrożenia dla kursu złotego – uspokaja Filar. Ale Marek Belka, prezes NBP, sugeruje, by może jeszcze raz rozważyć przystąpienie Polski do strefy euro.

Skutki konfliktu mogą być bolesne. – Zakładając, że wartość polskiego eksportu na Ukrainę spadnie o 50 proc., dynamika PKB w 2014 r. może być niższa o ok. 0,4 pkt proc. – szacuje Jakub Borowski, główny ekonomista Credit Agricole. Zastrzega, że jest gorszy scenariusz – z konfliktem militarnym, sankcjami dla Rosji i jej odwetem na eksporcie z UE. – Wtedy polska gospodarka ucierpiałaby mocno, bo eksport do Rosji ma ponad 2-proc. udział w PKB. Należałoby się liczyć ze zmniejszeniem wzrostu nawet o 1 pkt proc. – mówi Borowski. To równowartość ok. 17 mld zł, ale biorąc pod uwagę prognozy, nasza gospodarka nadal by rosła. Dla strefy euro utrata 1 pkt proc. wzrostu PKB to ryzyko recesji.