Jednak Joe Kaeser, prezes Siemensa od niemal roku, uważa, że nic się nie stało a Putin jest "zwykłym klientem". Prezes spotkał się z prezydentem w jego podmoskiewskiej rezydencji w Nowo-Ograrjowo. Jednak jak zauważyły niemieckie media musiał czekać na swojego spóźnionego gospodarza niemal godzinę.
Dziennik "Sueddeutsche Zeitung" zatytułował artykuł o rosyjskiej podroży Kaesera "Władimir i Joe". Zdaniem gazety prezydentowi Rosji bardzo zależało by "przedstawiciel jednego z najważniejszych zachodnioeuropejskich koncernów złożył mu wyrazy uszanowania". Rosja w zeszłym tygodniu została wykluczona z grupy G8, a wizyta prezesa jednego z największych europejskich koncernów miała być swego rodzajem "pocieszeniem".
I najwyraźniej Joe Kaeser spełnił oczekiwania prezydenta Rosji, obiecując dalsze inwestycje w tym kraju a także "podtrzymanie dialogu" oraz "partnerstwa opartego na wartościach". Jednocześnie zapewnił, że nie działa na własną rękę. "Niemiecki rząd wie, że jestem tutaj" - powiedział Kaeser, podkreślając, że historia współpracy gospodarczej między Rosją a Siemensem liczy sobie ponad 160 lat.
Joe Kaeser spotkał się w Moskwie także z szefem Gazpromu Aleksiejem Millerem. Siemens i Gazprom podpisały w 2011 roku umowę o strategicznym partnerstwie.
Kanclerz Angela Merkel zapewniała ostatnio wielokrotnie, że w przypadku eskalacji konfliktu na Ukrainie Niemcy gotowe są do wdrożenia sankcji gospodarczych przeciwko Rosji. Jednak niemieckie koncerny są zdecydowanie przeciwne sankcjom. Oficjalnie jednak zapewniają, że się im podporządkują.