Gdy na początku 2012 r. Xi Jinping zostawał prezydentem Chin, obiecał zaostrzyć walkę z korupcją. Słowa dotrzymał, a prowadzona kampania antykorupcyjna się zaostrza. W ostatnich miesiącach w ręce śledczych trafiło wielu prezesów, wysokiej rangi menedżerów i niegdyś potężnych urzędników. Ludzie z politycznego i gospodarczego świecznika zaczęli mniej się obnosić ze swoim bogactwem, spadła przez to globalna sprzedaż wyrobów luksusowych, a wielu chińskich miliarderów zaczęło coraz poważniej myśleć o emigracji – choćby do Hongkongu. Skokowo wzrosła również liczba samobójstw wśród oficjeli. W 2011 r. media donosiły o 19 przypadkach samobójczych zgonów wśród przedstawicieli tej kasty, w 2012 r., o 21, w 2013 r., o 48, a do jesieni 2014 r., o ponad 30.
Obecna kampania antykorupcyjna może przynieść również silne przetasowania na szczytach władzy. – Xi Jinping, obecny chiński prezydent, bardzo poważnie wziął się do walki z korupcją. Odróżnia się wyraźnie od swoich poprzedników Hu Jintao i Jiang Zemina, którzy nie mogli walczyć z korupcją, bo sami byli bardzo skorumpowani. Prowadzona przez niego kampania może jednak zagrozić jego życiu, gdyż uderzył w zbyt wiele potężnych interesów – mówi „Rzeczpospolitej" Martin Lee, były długoletni przewodniczący Demokratycznej Partii Hongkongu.
Bez taryfy ulgowej
Zdarza się, że uderzenia w skorumpowanych oficjeli kończą się spektakularnymi zgonami. Kilka przykładów z tego roku: 18 maja 2014 r. Liu Zhanbin, prezes spółki Sanjing Parmaceutical Shareholding Co., wyskoczył z okna na drugim piętrze szpitala, gdzie przebywał pod obstawą milicji podejrzewającej go o korupcję. 4 stycznia Bai Zhongren, prezes China Railway Group, skoczył z dachu budynku, bo „miał depresję". 8 kwietnia Xu Yean, wicedyrektor Państwowego Biura ds. Listów i Telefonów (odbierającego m.in. skargi obywateli na skorumpowanych oficjeli) powiesił się w swoim biurze, bo „bolała go głowa i słyszał szum w uszach". W końcówce marca Kong Chuizhu, partyjny dygnitarz z Yunanu podejrzany o korupcję, pociął sobie nadgarstki i szyję stłuczonym kieliszkiem do wina (ale nie zmarł).
Kampania nie ogranicza się jednak tylko do Chińczyków. W połowie maja 2014 r. chińskie władze oskarżyły o wręczanie łapówek Marka Reilly'ego, byłego szefa oddziału koncernu farmaceutycznego GlaxoSmithKline działającego w Państwie Środka. Wkrótce potem do aresztu w Hongkongu trafił Fang Fang, były prezes chińskiego oddziału banku JPMorgan Chase. Potem regulatorzy wzięli się za koncerny samochodowe winne zmowy na rynku. Wielu zagranicznych inwestorów skarży się więc, że klimat inwestycyjny w Chinach się pogarsza.
Ubocznym skutkiem kampanii jest również pogorszenie koniunktury na rynku nieruchomości. – Wielu właścicieli stara się pozbyć drogich domów tak szybko, jak to możliwe, godząc się nawet na wielkie przeceny. W wyniku tego wielu zwykłych ludzi, chcących sprzedać nieruchomości na rynku wtórnym, musi się zmagać ze spadkiem cen – przyznał (potajemnie nagrany) Mao Daqing, prezes Vanke Group, największej chińskiej firmy deweloperskiej.