Rząd w Kijowie oczekiwał, że do wypłaty kolejnej transzy - wartej 2,7 mld dol. dojdzie jeszcze przed końcem tego roku. Nie było to jednak możliwe, bo powstał nowy rząd, potem przeciągało się zatwierdzenie budżetu. Skład rządu został tak dobrany, aby spodobał się przedstawicielom waszyngtońskiej instytucji - znalazło się w nim trzech technokratów. Ministrem finansów jest Natalia Jaresko, która przed powrotem na Ukrainę pracowała w amerykańskim Departamencie Stanu.
Przedstawiciele funduszu wrócą na Ukrainę 8 stycznia, tuż po zakończeniu Prawosławnego Bożego Narodzenia i mają nadzieję, że uda im się zakończyć prace do końca miesiąca.
Wiadomo jednak, że Ukraina będzie potrzebowała znacznie większej pomocy finansowej z zewnątrz. Już we wrześniu MFW ostrzegał, że w przypadku, gdyby konflikt na wschodzie kraju przedłużył się na przyszły rok, to ten kraj będzie potrzebował dodatkowych nawet 19 mld dol. Tymczasem nic nie wskazuje na to, żeby miał szybko wygasnąć. Zdaniem Unii Europejskiej dodatkowa pomoc powinna wynieść ok 15 mld dolarów.
Budżet na rok 2015 został skonstruowany tak, aby możliwe było uwolnienie kolejnej transzy pomocowej, chociaż premier Jaceniuk przyznał, że jest daleki od idealnego. Wiadomo, że będzie musiał zostać zrewidowany i to nie później niż do 15 lutego. — Wprowadzimy poprawki po tym, jak będą znane wyniki naszych rozmów z międzynarodowymi instytucjami finansowymi mówił premier. Wiadomo, że przyszłoroczny budżet będzie miał za zadanie ustabilizować ukraińskie finanse i wyhamować spadek hrywny.
I MFW i rząd w Kijowie mają świadomość, że dotychczas przyznana pomoc, to zbyt mało. Nikt nie przypuszczał, że dojdzie do dewaluacji hrywny wobec dolara aż o 48 proc., a rezerwy walutowe będą się kurczył w tak szybkim tempie. Zagraniczne agencje ratingowe uważają, że kraj ten nie będzie miał innego wyjścia, jak ogłosić niewypłacalność.