„Na wojnie” to historia strajku robotniczego na południu Francji. Vincent gra tu Laurenta Amadeo - szefa związków zawodowych organizujących protest przeciwko zamknięciu fabryki, w której pracuje 1100 robotników. Dyrektor Perrin Industry obiecał, że jeśli pracownicy zgodzą się na zamrożenie pensji, fabryka nie zostanie zlikwidowana. Tymczasem, choć pracownicy się zgodzili, dyrekcja słowa nie dotrzymała. „Na wojnie” to zapis kolejnych dni i tygodni strajku. Negocjacji z francuską kadrą kierowniczą i z niemieckimi właścicielami fabryki. To również zapis nastrojów ludzi, którzy mają zostać pozbawieni jakiegokolwiek źródła utrzymania, jako że fabryka jest jedynym dużym zakładem w okolicy. Przeżywają chwile triumfu, gdy udaje się doprowadzić do rozmów i chwile załamania, gdy te rozmowy do niczego nie doprowadzają. Albo gdy część robotników odstępuje od strajku w zamian za wypłacone im odszkodowanie. Inni prowadzą walkę z silną korporacją, próbując bronić nie tylko swoich stanowisk pracy, ale też godności.
Rytm „Na wojnie” wyznaczają kolejne rozmowy, wykrzykiwane argumenty, wahania społecznych nastrojów, drobne radości i wielka przegrana. Poza Laurentem Amadeo bohaterem jest tu praktycznie zbiorowość. O Laurencie też zresztą zbyt wiele nie wiemy. Jest rozwiedziony, jego córka spodziewa się dziecka. W domu widzimy go przez chwilę zaledwie, nad papierami. Ale on przegraną w tej wojnie potraktuje jak osobistą klęskę. Nie pogodzi się z nią.
Jednak Brize uczciwie rozdaje racje – w jego filmie ma je każda ze stron: politycy, urzędnicy korporacyjni, robotnicy.
— Krzysztof Kieślowski powiedział kiedyś, że wycofał się z kręcenia dokumentów i zaczął robić filmy fabularne, bo chciał ze swoją kamerą wejść do miejsc, do których inaczej dostępu by nie miał. Je mógłbym powtórzyć to samo. — mówi reżyser.