Najdroższy film w historii rosyjskiej kinematografii trafił na ekrany 22 kwietnia. Według słów samego reżysera, kosztował ponad 40 milionów dolarów. Jednak – jak podaje brytyjski dziennik „The Guardian” – w ciągu premierowego weekendu superprodukcja zarobiła zaledwie 2,5 miliona dolarów. Podczas seansów sale są niemal puste.

Tak mizerne wyniki kasowe to dla Michałkowa przykra wpadka. Film jest bowiem sequelem „Spalonych słońcem” (1994), nagrodzonej Oscarem opowieści o czasach stalinowskiego terroru. Druga część miała uświetnić zaplanowane na 9 maja uroczystości związane z 65. rocznicą zakończenia drugiej wojny światowej.

Dlaczego widzom nie spodobała się kontynuacja losów Kotowa (w tej roli Michałkow), który ucieka z łagru i bierze udział w walce z Niemcami?

„Spaleni słońcem 2” jest pełny nakręconych z rozmachem scen batalistycznych, ale weterani wojenni podkreślają, że nie odzwierciedlają ich doświadczeń. Krytycy wytykają filmowi naturalistyczną brutalność, uproszczoną wersję historii i nachalne promowanie ortodoksyjnego chrześcijaństwa. – Przyczyny porażki nie są artystyczne, lecz psychologiczne – mówi Oleg Zołotarew, krytyk filmowy. – Michałkow nie jest już postrzegany jako reżyser, ale państwowy biurokrata.

Premiera „Spalonych słońcem 2” odbyła się 18 kwietnia na Kremlu. Międzynarodowa publiczność zobaczy film po raz pierwszy na festiwalu w Cannes, gdzie obraz Michałkowa weźmie udział w rywalizacji o Złotą Palmę.