„Figury" w tym przygranicznym miasteczku to restauratorzy Irene (oglądana obecnie na ekranach w ciekawszej roli w „Żonie doskonałej" Karin Viard) i Jacques, którzy wspólnie żywią przejezdnych i celników oraz prowadząca mały sklepik Louise. Ale niedługo to się zmieni. Gdy 1 stycznia wejdą w życie przepisy o zaprzestaniu kontroli celnej na granicy, lokalni przedsiębiorcy stracą źródło zarobku.
Louise to miła i ładna dziewczyna, w której kocha się z wzajemnością celnik Mathias (Dany Boon) z francuskiego pogranicza. Niestety, małżeńskie plany burzy nienawiść jej rodziny do wszystkiego, co francuskie. We frankofobii celuje zwłaszcza jej brat Ruben, który nie może nawet przełknąć francuskiej wody mineralnej. Jego szefowi to się nie podoba, więc wysuwa jego kandydaturę do dwuosobowego, francusko-belgijskiego patrolu lotnego. A Mathias zgłasza się na ochotnika, by zdobyć sympatię i aprobatę Rubena.
Boonowi nie udało się pobić rekordu kasowego, jaki ustanowiła we Francji – przyjęta też ciepło na całym świecie – komedia „Jeszcze dalej niż północ" sprzed trzech lat. Tam konflikt opierał się na zgrzytach i animozjach wynikających z niewiedzy Francuza z południa na temat Pikardyjczyków mówiących zupełnie innym dialektem.
Ale poza podobnym zawiązaniem fabuły nic tych filmów nie łączy.
W „Nic do oclenia" Boon nie skorzystał z pomocy przy pisaniu scenariusza i jego komedia jest mało zabawna, nużąca i przewidywalna do bólu.