"Rz": Dlaczego bohaterką pańskiego filmu została laureatka pokojowej Nagrody Nobla Birmanka Aung San Suu Kyi?
Luc Besson:
Bo to niezwykła kobieta, która jest dla mnie wzorem obywatelskiej postawy. Nigdy nie zależało jej na władzy, pieniądzach, sławie. Walczyła o prawo innych ludzi do wolności. Widzi pani dzisiaj takich przywódców? W Europie, Ameryce czy Afryce politycy kłamią, kradną i wykorzystują stanowiska dla własnych celów. Suu Kyi jest wyjątkowa. A mało kto wie, jak trudne chwile przeżyła. W wywiadach mówi głównie o Birmie, demokracji, wolności. Nigdy o sobie.
To pierwszy film, w którym zajmuje się pan polityką.
Nie traktowałem „Lady" jako opowieści o polityce. O tym można codziennie czytać w gazetach albo w Internecie. Niczego więcej nie mógłbym dodać. Pomyślałem: „Wiemy, że Suu Kyi to mocny polityczny przywódca. Ale jaka ona właściwie jest? Skąd bierze siłę? Jak stała się tą wspaniałą osobą, którą poznał świat?". Chciałem pokazać delikatną kobietę, która waży 50 kilogramów, a walczy przeciwko trzystu tysiącom żołnierzy. I ma tylko jedną broń - miłość.