Maciej Pieprzyca: Przez PRL do współczesności

Maciej Pieprzyca. Reżyser mówi Barbarze Hollender o swoim filmie „Jestem mordercą”, który w piątek wchodzi do kin.

Aktualizacja: 03.11.2016 17:14 Publikacja: 03.11.2016 16:58

Foto: NEST FILM

Pamięta pan czas, gdy w Zagłębiu grasował seryjny morderca kobiet?

Jak przez mgłę, byłem wtedy małym chłopakiem. Większość ofiar „wampira” pochodziła z Zagłębia, ale panika dotarła oczywiście również na Śląsk, do Katowic. Matka krzyczała: „Maciek, jak nie będziesz grzeczny, to przyjdzie Marchwicki i cię porwie”. Pamiętam też psychozę strachu. Tata ze starszym bratem wychodzili po mamę, jak wieczorem wracała z pracy. Tak wtedy było. Mężczyźni czekali na swoje kobiety na przystankach, chodziły też spontanicznie organizowane „trójki obywatelskie” z nożami, łyżkami samochodowymi. A potem dużo mówiło się o tej sprawie, gdy trwał proces Marchwickiego. Wtedy miałem już 11-12 lat.

Dziś nie wierzy pan, że ujęto właściwego człowieka?

Bardzo długo, jak wszyscy, byłem przekonany, że sądzono i stracono prawdziwego mordercę kobiet. Ale w drugiej połowie lat 90. wyszedł z więzienia jeden z braci Zdzisława Marchwickiego, Henryk, również skazany w tym procesie. Przykuł się do poręczy budynku Urzędu Wojewódzkiego w Katowicach, by zwrócić uwagę na sprawę sprzed ćwierć wieku. Pisała o tym lokalna prasa. To mnie zainteresowało, zacząłem temat dokumentować. Uzmysłowiłem sobie, jak dziwna była ta sprawa. Bo nie ma przekonującego dowodu, że mordował Marchwicki i nie ma przekonującego dowodu, że to nie był on. Ale faktem jest, że proces, który odbył się w połowie lat 70., był poszlakowy. W śledztwie i  potem w sądzie dochodziło do wielu manipulacji. Dziś wielu ludzi związanych z tamtym dochodzeniem nie żyje. Jednak pytania trzeba zadawać. Ja jestem po stronie tych, którzy uważają, że Marchwicki był kozłem ofiarnym.

W filmie „Jestem mordercą” mierzy się pan z wampirem z Zagłębia po raz trzeci. Bo najpierw, w 1998 roku, zrobił pan dokument pod tym samym tytułem „Jestem mordercą”, a potem, w 2003 roku, poświęcił pan tej sprawie trzy odcinki serialu „Kryminalni”.

Za każdym razem przyglądałem się jej inaczej. Realizując dokument przez rok zbierałem materiały, czytałem, rozmawiałem z ludźmi. Potem opowiedziałem o wątpliwościach, jakie mogły się rodzić. Pokazałem żonglowanie półprawdami. I mocno przeżyłem tragedię rodziny Marchwickiego. Może dlatego, kiedy reżyserowałem „Kryminalnych” sam zaproponowałem, by włączyć do nich tryptyk o śledztwie w sprawie wampira z Zagłębia. Te odcinki okazały się zresztą dużym sukcesem. W ankiecie widzowie wskazywali je jako najciekawsze. Ale teraz, w filmie fabularnym, kryminał kończy się szybko, a akcenty przesuwają się w inną stronę.
 

„Jestem mordercą” to opowieść o uwikłaniu. Główny bohater, milicjant – mając wątpliwości, czy naprawdę zaaresztował mordercę - świadomie brnie w fałsz. Najpierw zmuszają go do tego system i i propaganda, potem już sam nie umie się wycofać, bo zbyt wiele by stracił. Rodzi się pytanie:  jak daleko można się posunąć i pójść na kompromis z własną moralnością?

Interesował mnie człowiek uwikłany w czasy i w swoje własne ograniczenia. Główny bohater jest ambitny, próbuje sprostać wyzwaniu i pragnie, żeby jego rodzina żyła lepiej. Chciałem wciągnąć widza w ten film, namówić, by sam się zastanowił: „A co ja bym w takiej sytuacji zrobił?”

Fascynująca jest relacja milicjanta i zatrzymanego przez niego człowieka. W pewnym momencie już nie wiadomo, do kogo odnosi się tytuł filmu.

Na tym polega przewrotność i tytułu i całej tej opowieści.

Jednak bohaterowie filmu nie noszą nazwisk Marchwicki i Gruba, lecz Kalicki i Jasiński.

To jest fabuła, nie dokument. Tu nie ma kalki 1:1. Ani w budowaniu postaci, ani w grze aktorów. W „Ostatniej rodzinie” aktorzy maksymalnie zbliżyli się do autentycznych postaci. My też mogliśmy szukać podobieństw, zwłaszcza że cały proces jest nagrany, można go odsłuchać w radiu Katowice. Ale świadomie postanowiliśmy tego unikać.

Arkadiusz Jakubik to klasa dla siebie, jednak odkryciem filmu jest Mirosław Haniszewski.

Tak się składa, że we wcześniejszych filmach też miałem kilka odkryć. Takich choćby jak Dawid Ogrodnik z „Chce się wyć”. Do roli Jasińskiego szukałem kogoś nieoczywistego. Haniszewskiego nie brałem pod uwagę. Na zdjęcia próbne przyszedł jako aktor pomocniczy, który miał partnerować kandydatom. Ale poprosił, żebym dał mu szansę. I okazał się znakomity.

Bohaterem filmu jest też PRL. Bardzo precyzyjnie oddał pan jego atmosferę.

Opowieść o latach 70. to już kino historyczne. Wszystko się zmieniło. Urządzenie wnętrz, koloryt ulicy, nawet chodniki. Dziś przychodzi nam filmowcom z pomocą technika. Nie trzeba pukać do mieszkań i prosić ludzi, żeby pościągali anteny satelitarne z balkonów, bo można je wymazać na komputerze. Ale odtworzenie tego świata nie jest tak proste. A ja pracowałem z operatorem Pawłem Dyllusem, który ma 32 lata , Asia Wójcik nasza scenografka też jest z generacji nie pamiętającej PRL-u. Oni nie mieli z tamtego czasu własnych wspomnień. Oglądali kino moralnego niepokoju i dokumenty z lat 70. I rzeczywiście świetnie swoją lekcję odrobili.

Recenzja - Niepokojąco aktualne kino

Dzisiaj powstaje sporo filmów o zbrodniach i aferach kryminalnych z czasu PRL-u. Paradoksalnie, właśnie w takich opowieściach, dobitnie czuje się grozę systemu totalitarnego.

Ja o tym nie myślałem przystępując do pracy. Są w filmie pewne sygnały polityczne – śledztwo musi przyspieszyć, bo jedną z ofiar jest bratanica pierwszego sekretarza partii, gdzieś pojawiają się awanse i talony na kolorowe telewizory. Ale generalnie w 2016 roku rozliczanie się z PRL-em nie ma już sensu. Szukałem raczej pomostu ze współczesnością. Przystępując do pisania scenariusza  przeanalizowałem wszystkie elementy tej historii i pomyślałem, że dzisiaj antagonistą jednostki w jego moralnych wyborach może być pieniądz i chęć odniesienia sukcesu. Hasło „człowiek kontra opresyjny system totalitarny” znalazło się po stronie anachronizmów. Ale to był rok 2014, jeszcze przez ostatnimi wyborami. Dzisiaj niestety mechanizmy, które – jak mi się wówczas wydawało – należały do przeszłości, nagle stały się niepokojąco aktualne.

Co dalej? Ma pan potrzebę wyjścia z mroku?

Żaden reżyser nie lubi robić wciąż tych samych filmów. Po „Chce się żyć” dostawałem scenariusze o niepełnosprawnych. To były ciekawe historie, ale nie chciałem się zaszufladkować. A poza tym ja filmowi oddaję dużo z samego siebie. Nie mogłem od razu  wejść w te same emocje. A teraz? Przygotowuję nowy projekt. Za wcześnie, by o nim mówić, ale zapewniam – nie jest to kryminał o seryjnym mordercy.
 

Maciej Pieprzyca

Urodził się  5 maja 1964 r. w Katowicach. Dzieciństwo spędził w Tychach. Absolwent dziennikarstwa, a także Wydziału Radia i Telewizji na Uniwersytecie Śląskim oraz Studium Scenariuszowego w PWSFTviT w Łodzi. Reżyserował seriale „Kryminalni”, „Samo życie”, „Prokurator”. Jest twórcą dokumentów m.in. „Przez nokaut”, „Zostanie legendą”, „Jestem mordercą...”, filmów telewizyjnych „Inferno”, „Barbórka” oraz fabularnych: „Drzazgi”, „Chce się żyć”. Film „Jestem mordercą” dostał na ostatnim festiwalu w Gdyni Srebrne Lwy i nagrodę za scenariusz.

Pamięta pan czas, gdy w Zagłębiu grasował seryjny morderca kobiet?

Jak przez mgłę, byłem wtedy małym chłopakiem. Większość ofiar „wampira” pochodziła z Zagłębia, ale panika dotarła oczywiście również na Śląsk, do Katowic. Matka krzyczała: „Maciek, jak nie będziesz grzeczny, to przyjdzie Marchwicki i cię porwie”. Pamiętam też psychozę strachu. Tata ze starszym bratem wychodzili po mamę, jak wieczorem wracała z pracy. Tak wtedy było. Mężczyźni czekali na swoje kobiety na przystankach, chodziły też spontanicznie organizowane „trójki obywatelskie” z nożami, łyżkami samochodowymi. A potem dużo mówiło się o tej sprawie, gdy trwał proces Marchwickiego. Wtedy miałem już 11-12 lat.

Pozostało 90% artykułu
Film
„28 lat później”. Powrót do pogrążonej w morderczej pandemii Wielkiej Brytanii
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Film
Rekomendacje filmowe: Wchodzenie w życie nigdy nie jest łatwe
Film
Kryzys w polskiej kinematografii. Filmowcy spotkają się z ministrą kultury
Film
Najbardziej oczekiwany serial „Sto lat samotności” doczekał się premiery
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Film
„Emilia Perez” z największą liczbą nominacji do Złotego Globu