Na motywach jej życia nakręcona została fabuła „Boska Florence” w reżyserii Stephena Frearsa z Maryl Streep w roli tytułowej (2016). Jenkins zainspirowała także dramaturga Petera Quiltera, który napisał o niej sztukę „Boska!” graną z powodzeniem w warszawskim Teatrze Polonia. Zrealizował ją Andrzej Domalik, a w roli tytułowej wystąpiła Krystyna Janda (2007). Spektakl ten został potem pokazany w Teatrze TV.
Śpiew Jenkins był na tyle fatalny, że nieoczekiwanie przyciągał i fascynował.
Urodzona w 1868 roku w Pensylwanii w bardzo zamożnej rodzinie holendersko-angielskiej od dzieciństwa pragnęła śpiewać, choć bliscy odwodzili ją od tego zamiaru. Mogła być jednak sobą dzięki majątkowi i niebanalnej osobowości. Przeprowadziła się do Nowego Jorku i wykreowała na ekscentryczną damę z towarzystwa i nowojorską divę.
– Jej nagrania to mój skarb, bo sprawiają, że się uśmiecham – mówi w filmie Gregor Benko, kolekcjoner i historyk.
Florence Jenkins tworzyła swoje słynne żywe obrazy – i choć nie grzeszyła ani sylwetką ani urodą, to konsekwentnie wcielała się w postaci wielkich heroin. Lubiła wymyślne stroje i nosiła je nie oglądając się na modę. Od 1920 roku występy Florence przyciągały tłumy. Przez jednych określana dziś jako „monstrum próżności”, przez innych – z życzliwym uśmiechem – niewątpliwie budziła emocje. Swoje występy ubarwiała intensywną grą aktorską, także i tańcami, co było ponoć – komiczne.