Rzeczpospolita: Po premierze „Blasku" na festiwalu w Cannes powiedziała pani, że to film bardzo osobisty.
Naomi Kawase: Bo dotyka problemów percepcji świata i przekazywania swoich wrażeń innym. A więc materii, w jakiej porusza się każdy artysta, zadając pytania o to, jak widzimy świat. Co chcemy w nim dostrzec, czy próbujemy go zrozumieć.
Pani bohater, fotograf tracący wzrok, przeżywa podwójny dramat. Jako człowiek i jako profesjonalista niemogący dłużej uprawiać zawodu, który jest jego pasją.
W czasie pracy nad „Blaskiem" spotkałam wiele osób niewidzących, które zachowywały się i rozmawiały tak, jakby widziały. Opowiadały o swoich doświadczeniach bardzo plastycznie, dokładnie opisywały różne miejsca. Zdarzyło mi się, że ktoś nagle rzucił uwagę: „Jesteś bardzo szczupła". Spytałam: „Skąd wiesz?". „Słyszę w twoim głosie". To prawda, to byli głównie ludzie, którzy – podobnie jak fotograf z filmu – stracili wzrok, ale zachowali w sobie różne obrazy, wspomnienie kolorów. A potem latami przystosowywali się do innej percepcji świata. Mnie jednak interesował ten pierwszy moment. Rozpacz, rezygnacja, a potem próba ułożenia sobie życia od nowa.
Równie ciekawa jest druga bohaterka „Blasku", dziewczyna przygotowująca opisy kadrów, a więc pomagająca osobom niewidzącym zobaczyć film.